Śmierć Polaków w katastrofie samolotu. "Myślami jesteśmy z bliskimi ofiar" W niedzielnej katastrofie lotniczej w Etiopii zginęło dwóch Polaków.

Ten tekst przeczytasz w mniej niż minutę Świadczenie z tytułu śmierci syna wypłacone z polisy OC ubezpieczyciela samolotu w drodze ugody pozasądowej jest zwolnione z podatku – wyjaśnił dyrektor łódzkiej izby. Z pytaniem wystąpiła kobieta, której syn zginął w katastrofie lotniczej. Zamierza ona zawrzeć pozasądową ugodę z ubezpieczycielem samolotu. Wypłacone środki mają być zadośćuczynieniem za ból i cierpienie po stracie dziecka. Chciała się jednak upewnić, czy nie będzie musiała zapłacić od nich podatku. Uważała, że ma prawo do zwolnienia na podstawie art. 21 ust. 1 pkt 4 ustawy o PIT. Zgodnie z tym przepisem zwolnione z podatku są wypłaty z tytułu ubezpieczeń majątkowych i osobowych. Kobieta uważała, że nie ma przy tym znaczenia sposób kalkulacji środków ani okoliczności wypłaty. Dyrektor Izby Skarbowej w Łodzi to potwierdził. Wyjaśnił, że zadośćuczynienie tak samo jak odszkodowanie jest szczególnym rodzajem świadczenia polegającego na naprawieniu szkody, czyli uszczerbku, jakiego doznaje poszkodowany we wszelkiego rodzaju dobrach chronionych przez prawo. Tym samym zadośćuczynienie za śmierć syna wypłacone przez ubezpieczyciela samolotu na podstawie ugody pozasądowej będzie zwolnione z PIT – potwierdził. Interpretacja dyrektora IS w Łodzi z 23 października 2015 r., nr IPTPB3/4511-144/15-3/PM Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję Zobacz więcej Przejdź do strony głównej

W niedzielę rosyjski Komitet Śledczy poinformował, że wyniki testów genetycznych potwierdziły tożsamość 10 osób, które zginęły w środowej katastrofie lotniczej pod Moskwą, w tym
Ostatnie pożegnanie ofiar katastrofy Germanwings Data utworzenia: 25 lipca 2015, 17:40. Cztery miesiące po katastrofie lotniczej airbusa A320 we francuskich Alpach, oddano ostatni hołd 150 ofiarom tragicznego lotu. W uroczystej ceremonii na cześć zmarłych uczestniczyły rodziny, bliscy i mieszkańcy regionu Ostatnie pożegnanie ofiar katastrofy Germanwings Foto: Robert Pratta / Reuters W piątek, dokładnie cztery miesiące po katastrofie samolotu należącego do niemieckich linii lotniczych Germanwings, odbyło się ostatnie pożegnanie 150 ofiar tragicznego lotu z Barcelony do Dusseldorfu. Uroczystość została zorganizowana w Vernet we francuskich Alpach. Około godz. 15:00, hołd zmarłym oddały rodziny, bliscy oraz mieszkańcy regionu. W ceremonii brało udział 200 osób. U stóp pomnika zostały złożone bukiety kwiatów oraz pamiątkowe kamyki z inicjałami ofiar. Uroczystość uświetniły białe balony, które wypuszczone pod koniec ceremonii, długo wzniosiły się ponad górskimi szczytami. Przypomnijmy, że w wyniku katastrofy airbusa A320 niemieckich linii lotniczych Germanwings grupy Lufthansa, zginęło sto pięćdziesiąt osób, w tym 72 Niemców i 50 Hiszpanów. 24 marca, samolot leciał z Barcelony do Dusseldorfu. Według śledczych, maszyna została celowo rozbita przez niemieckiego pilota Andreasa Lubitza, który w przeszłości cierpiał z powodu poważnych zaburzeń psychicznych. Uroczystość odbyła się w momencie bardzo napiętych stosunków między Lufthanzą, a krewnymi ofiar. Wszystko z powodu nieporozumienia w sprawie odszkodowań za śmierć pasażerów feralnego lotu. Rodziny odrzuciły ofertę Lufthanzy, która zaproponowała 25 tys. euro za każdą z ofiar. Prawnicy rodzin domagają się co najmniej 100 tys. euro za śmierć każdego pasażera. Zobacz także Zobacz FILM z uroczystości w Alpach: aaaa /4 Ostatnie pożegnanie 150 ofiar katastrofy airbusa A320 Robert Pratta / Reuters W piątek odbyło się ostatnie pożegnanie 150 ofiar tragicznego lotu z Barcelony do Dusseldorfu /4 Ostatnie pożegnanie 150 ofiar katastrofy airbusa A320 Robert Pratta / Reuters Uroczystość została zorganizowana w Vernet we francuskich Alpach. Około godz. 15:00, hołd zmarłym oddały rodziny, bliscy oraz mieszkańcy regionu. W ceremonii brało udział 200 osób /4 Ostatnie pożegnanie 150 ofiar katastrofy airbusa A320 Robert Pratta / Reuters U stóp pomnika zostały złożone bukiety kwiatów oraz pamiątkowe kamyki z inicjałami ofiar. /4 Ostatnie pożegnanie 150 ofiar katastrofy airbusa A320 Robert Pratta / Reuters W wyniku katastrofy airbusa A320 niemieckich linii lotniczych Germanwings grupy Lufthansa, zginęło sto pięćdziesiąt osób, w tym 72 Niemców i 50 Hiszpanów Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem: 120 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia za śmierć pilota w katastrofie samolotu będą musieli zapłacić jego matce b. dyrektor Aeroklubu Krakowskiego i Stowarzyszenie Aeroklub
– Byłem w domu, usłyszałem huk. Z sąsiadem pojechaliśmy w stronę, gdzie widać było czarny dym. Chcieliśmy jakoś pomóc, ale baliśmy się eksplozji – powiedział jeden ze świadków wypadku prywatnej, algierskiej telewizji Ennahar. Algierski wojskowy samolot transportowy radzieckiej jeszcze produkcji Ił-76 rozbił się wśród pól uprawnych 30 km na południowy zachód od stolicy kraju. Na szczęście spadł w niezamieszkałym regionie. Tuż po upadku zapaliły się silniki maszyny, dlatego część ciał pasażerów została spalona. Bardzo szybko na miejsce dotarło kilkuset ratowników, ale nic nie mogli zrobić. Bardziej przydało się dziesięć wojskowych ciężarówek z bazy lotniczej, by wywieźć ciała. Liczba ofiar jest ogromna. To największa katastrofa lotnicza w Afryce od 1973 r., 19. na świecie oraz trzecia największa w historii samolotów Ił-76. Wojskowe lotnictwo algierskie ma jeszcze 13 takich maszyn. Nie jest jasne, dlaczego i jak w rozbitym samolocie mogło lecieć 247 pasażerów (oraz dziesięciu członków załogi): Ił-76 może zabrać maksymalnie 140 osób. Większość ofiar to algierscy żołnierze oraz członkowie ich rodzin, lecący do pustynnej bazy w Baszar na zachodzie kraju, w pobliżu granicy z Marokiem. Ale jak poinformowały algierskie media, na pokładzie było też 26 członków Frontu Polisario przewożonych do Tinduf – położonej najdalej na zachód miejscowości Algierii. W środku Sahary mieszka tam kilkanaście tysięcy uchodźców z terytorium Sahary Zachodniej, której granica odległa jest od miasta o ok. 40 km. Do 1975 r. Sahara Zachodnia była kolonią Hiszpanii. Po wycofaniu się stamtąd wojsk metropolii, wybuchły walki o nią między Marokiem (oraz początkowo Mauretanią) a oddziałami partyzanckimi Frontu Polisario, będącymi zbrojnym ramieniem tzw. Saharyjskiej Arabskiej Republiki Demokratycznej. Po ponad 40 latach walk Polisario kontroluje ok. 1/3 terenu Sahary Zachodniej, reszta jest opanowana przez Maroko. Saharyjski „rząd" urzęduje właśnie w pustynnym Tindufie, tam też są główne ośrodki szkoleniowe Polisario, których członkowie rekrutują się spośród uchodźców. Algieria od początku (choć z przerwami) udziela wsparcia Polisario oraz zaopatruje go w broń. Obecnie nie wiadomo jeszcze, kim byli partyzanci, którzy zginęli w katastrofie lotniczej. Zarówno szef sztabu armii algierskiej, jak i dowódca policji przerwali swoje podróże, by uczestniczyć w śledztwie. Danych ofiar na razie nie ujawniono. Algierskie lotnictwo (zarówno wojskowe, jak i cywilne) znane jest z awarii samolotów. Wcześniej za największą lotniczą katastrofę uznawano wypadek z lipca 2014 r., gdy rozbił się algierski samolot rejsowy lecący do Burkina Faso. Zginęło wtedy 116 osób, w tym 56 obywateli Francji. Pięć miesięcy wcześniej podczas podchodzenia do lądowania roztrzaskał się wojskowy transportowiec Hercules – zginęło 77 osób. W listopadzie 2012 r. rozbiła się transportowa hiszpańska casa. Maszyna przewożąca papier do wydrukowania nowych algierskich banknotów spadła w południowej Francji, dlatego śledztwo w sprawie wypadku prowadziła tamtejsza policja. Ustaliła ona, że wypadek był spowodowany złym wyszkoleniem pilota.
Prokuratura Rejonowa w Pułtusku kontynuuje śledztwo w sprawie katastrofy lotniczej w Chrcynnie (woj. mazowieckie). We wtorek została przeprowadzona sekcja pilota, który siedział za sterami
Bezpośrednią przyczyną katastrofy lotniczej, która pochłonęła 11 ofiar, było "uszkodzenie sprzęgła prawego silnika, skutkujące brakiem przekazywania napędu od silnika do śmigła". W efekcie samolot spadł i spłonął. Prokuratura uznała, że właściciele za bardzo go eksploatowali, wlewali paliwo samochodowe, źle rozmieszczali pasażerów. Ale oni też zginęli. Śledztwo zostało umorzone. Prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie katastrofy lotniczej, do której doszło w 2014 roku w Topolowie w okolicy Częstochowy. Rozbił się wtedy samolot należący do prywatnej szkoły spadochronowej. Zginęło 11 ustalili śledczy, bezpośrednią przyczyną katastrofy było uszkodzenie sprzęgła prawego silnika. Dopatrzyli się także nieprawidłowości w eksploatacji i konserwacji samolotu oraz błędów w pilotażu. Umorzyli śledztwo, bo zarówno właściciel szkoły, jak i pilot zginęli w lotDo tragedii doszło 5 lipca 2014 roku. Samolot Piper PA 31P Navajo wystartował ok godzinie 16 z lotniska w Rudnikach koło Częstochowy, by zrzucić spadochroniarzy. Był to ósmy lot samolotu tego dnia. Po kilku minutach od startu runął na ziemię na sad przy ulicy Częstochowskiej w miejscowości Topolów, a następnie stanął w płomieniach. Na pokładzie samolotu znajdował się 29-letni pilot oraz 7 skoczków spadochronowych, 2 pilotów tandemów i 2 pasażerów tandemów. Wypadek przeżył jeden ze skoczków - pan Marek, który w ciężkim stanie został przetransportowany do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Częstochowie. Został odciągnięty od palącego się wraku samolotu przez mieszkańca Topolowa oraz dwóch mężczyzn przebywających na urlopie w tej Cały czas nie potrafię odgadnąć ani odpowiedzieć sobie, niby dlaczego ja. Byłem jedną ze starszych osób w tym samolocie, byli tam młodzi ludzie, przed którymi naprawdę całe życie było - mówił pan Marek w "Faktach" TVN dwa lata temu. Jako jedyny przeżył katastrofę lotniczą. "Cały czas nie potrafię odgadnąć, dlaczego ja"Ponad cztery lata po katastrofie samolotu we wsi Topolów w województwie śląskim mówi nam o niej jedyny uczestnik lotu, który przeżył. W samolocie byli spadochroniarze. 11 osób zginęło. Przyczyny katastrofy ma wyjaśnić raport końcowy, który jest niemal gotowy. Fakty TVNWłaścicielem samolotu była szkoła spadochronowa "Omega" z woj. podkarpackiego, należąca do Rafała G. W ramach działalności gospodarczej prowadził on szkolenia spadochronowe, wynajmując teren i hangar na lotnisku Rudniki. Był jedną z osób, które zginęły w stu świadkówJak przekazał Tomasz Ozimek, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, w sprawie zgromadzono obszerny materiał dowodowy, a w szczególności opinię biegłego z zakresu lotnictwa, raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych oraz zeznania ponad 100 świadków. Uratował 40-letniego skoczka. "Chcieliśmy iść do następnego, ale już się nie dało" | Najpierw było słychać nieprzyjemny hałas silnika, a potem uderzenie - relacjonował w rozmowie z TVN24 świadek katastrofy, który pomagał ratować pasażerów. Mężczyźni pobiegli na miejsce wypadku. Wyciągnęli z wraku jednego mężczyznę. - Odciągnęliśmy go na bok, chcieliśmy iść do następnego, ale już się nie dało - powiedział. Kiedy udzielali pomoc uratowanemu pasażerowi, nastąpił wybuch. - Już się nie udało Na podstawie analizy tego materiału stwierdzono, że bezpośrednią przyczyną katastrofy było uszkodzenie sprzęgła prawego silnika, skutkujące brakiem przekazywania napędu od silnika do śmigła. Spowodowało to pogorszenie właściwości aerodynamicznych samolotu i jego upadek w locie niesterowanym. Zaznaczyć również należy, że użytkowanie samolotu odbywało się bez ważnego Świadectwa Zdatności do Lotu – poinformował wyglądał samolot, w którym zginęło 11 osóbRaport końcowy PKBWL- Ponadto uznano, że okolicznościami, które przyczyniły się do katastrofy były niewłaściwa obsługa techniczna samolotu, stosowanie paliwa samochodowego, niewłaściwe posadowienie pasażerów, intensywne eksploatowanie w sposób odbiegający od normalnej praktyki, częste starty i lądowania oraz wysoka temperatura powietrza - około 30 stopni Celsjusza – dodał biegłego do spraw lotnictwa, osobami odpowiedzialnymi za nieumyślne spowodowanie katastrofy w ruchu powietrznym był właściciel szkoły spadochronowej Rafał G., który dopuścił się zaniedbań w konserwacji i eksploatacji samolotu oraz pilot samolotu, który popełnił błędy w pilotażu z powodu braku wymaganego doświadczenia. - Z uwagi na fakt, że sprawcy przestępstwa ponieśli śmierć w wyniku zdarzenia, prokurator wydał postanowienie o umorzeniu śledztwa - podała o umorzeniu postępowania jest nieprawomocne. Wrak samolotu po katastrofieRaport końcowy PKBWLAutor:magTVN 24 Katowice, PAPŹródło zdjęcia głównego: tvn24
Nasi specjaliści odpowiedzą jakie odszkodowanie za śmierć jest Państwu należne. Kancelaria Codex jest skuteczna, a nasze honorarium pobieramy jedynie po uzyskaniu dla Państwa godnego odszkodowania. Kancelaria Codex gwarantuje pomoc w tym trudnym dla Ciebie czasie. Uzyskujemy wysokie odszkodowanie za śmierć bliskiej osoby. Wracają z wojskowymi honorami, pośmiertnie dostają odznaczenia. W ich rodzinach pozostaje pustka. Niebo nad afgańską prowincją Wardak 9 października 2009 r. było czyste, a temperatury znośne. Żołnierze VI zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego jechali drogą Highway 1. Wieźli z Ghazni do Bagram uszkodzony sprzęt; mieli go tam zostawić i pobrać zaopatrzenie. Na czele konwoju jechali saperzy w transporterze opancerzonym MRAP. Cougary, wypożyczone od Amerykanów, służyły polskiej armii już rok. Dawały żołnierzom poczucie bezpieczeństwa. 40 km od bazy zatrzymali się przed zwężeniem drogi, aby sprawdzić, czy nie ma tam ukrytych ładunków wybuchowych. Eksplozja nastąpiła, kiedy wsiadali z powrotem do pojazdu. Na miejscu zginęło dwóch saperów ze Szczecina, dwóch następnych zostało ciężko rannych. W tym kpr. Paweł Staniaszek z Mazowieckiej Brygady Saperów w Kazuniu. Żołnierza przetransportowano do szpitala w Bagram, stamtąd do bazy w Ramstein w Niemczech. Do Wojskowego Instytutu Medycznego na Szaserów w Warszawie trafił w kwietniu 2010 r. Na misji spędził parę dni, w szpitalach – w sumie półtora roku. – Odwiedzałam syna raz w tygodniu, a jeżeli mogłam, to częściej – mówi Wiesława Staniaszek, matka kaprala. Do Warszawy musiała dojeżdżać. Kiedy trafiało się jej wolne poza weekendami, nocowała u rodziny w stolicy. – Świąt nigdy nie spędził sam. Ani w Ramstein, ani w Polsce. Wojskowi mówili, że był to najciężej ranny polski żołnierz. Lekarze ze szpitala na Szaserów walczyli o jego życie przez rok. Musieli mu amputować obie nogi. Poruszał się na wózku. – Te półtora roku było dla mnie bardzo ciężkie – wspomina pani Staniaszek. Razem mieli się wprowadzić do mieszkania w Nowym Dworze Mazowieckim, przystosowanego do potrzeb osób niepełnosprawnych. Kpr. Paweł Staniaszek nie wyszedł ze szpitala. Zmarł na zapalenie płuc 20 kwietnia 2011 r. Pośmiertnie został odznaczony Gwiazdą Afganistanu oraz Krzyżem Wojskowym za męstwo i odwagę na polu walki. Klienci zgłosili się sami Paweł Staniaszek był 26. ofiarą pobytu naszych wojskowych w Afganistanie. Do ubiegłego czwartku bilans ten wzrósł do 27 zabitych. Łącznie w wojnach, w których bierzemy udział dłużej niż w jakimkolwiek konflikcie zbrojnym od niepamiętnych czasów, straciliśmy 49 żołnierzy – 22 w Iraku i 27 w Afganistanie. Rodzinom poległych wypłacono wszystkie przysługujące im świadczenia. Wojsko otoczyło je wszechstronną opieką; w niektórych jednostkach mogą w każdej sprawie kontaktować się z wyznaczonym do tego oficerem, gdy trzeba, przyjmie je także dowódca. Mazowieccy saperzy groby poległych kolegów odwiedzają raz na kwartał. Nie wszyscy jednak uważają, że rachunek krzywd został wyrównany. 34 członków rodzin 14 poległych żołnierzy domaga się od Ministerstwa Obrony Narodowej po milionie złotych zadośćuczynienia za śmierć mężów, ojców i synów na zagranicznych misjach. Reprezentują ich radcy prawni z gdyńskiej kancelarii Nowakowski&Sławek. Wybór nie był przypadkowy. Radcy właśnie dopinają ostatnie ugody z MON w sprawie wypłaty zadośćuczynień rodzinom wojskowych, którzy zginęli w katastrofie samolotu CASA. Nowakowski i Sławek reprezentowali wszystkie rodziny ofiar – razem 72 osoby, z których każda otrzymała po 250 tys. zł. – Mówię szczerze: nie szukaliśmy tych klientów – zarzeka się mec. Nowakowski. – Sami się do nas zgłosili, podobnie było w przypadku casy. Do gdyńskiej kancelarii mirosławskie rodziny trafiły w grudniu za pośrednictwem jednej z wdów, która znała mec. Nowakowskiego. Zwróciła się do niego po odwiedzeniu kilku adwokatów, którzy nie zdecydowali się wystąpić w jej imieniu. 28 stycznia br., po trzech latach od katastrofy, „szkoda niematerialna” najbliższych tragicznie zmarłych żołnierzy miała się przedawnić. Radcy, mając to na uwadze, podjęli się zadania. „Szkoda niematerialna” zaszła w wyniku rozbicia się na lotnisku 12. bazy lotniczej w Mirosławcu samolotu transportowego CASA C-295 M. W katastrofie zginęło 20 żołnierzy Sił Powietrznych: czterech pilotów i 16 pasażerów, w tym dowódca 1. Brygady Lotnictwa Taktycznego w Świdwinie, gen. dyw. Andrzej Andrzejewski. Kiedy zginęli pasażerowie casy, nie było mowy o zadośćuczynieniach. Sytuacja się zmieniła po katastrofie smoleńskiej. Wyjątkowość ofiar wypadku sprawiła, że ta kwestia pojawiła się dość szybko. W reprezentującej skarb państwa Prokuratorii Generalnej zaczęto się zastanawiać nad tym już w lipcu Spekulowano, że najbliżsi będą się domagać od 500 tys. do 4 mln zł. Stanęło na 250 tys. zł dla każdego członka najbliższej rodziny – małżonków, dzieci i rodziców. Mec. Nowakowski pytał wtedy w mediach, czym się różnią jedne ofiary od drugich. Wkrótce stanowisko to podzieliło także MON. – Zaproszono nas do ministerstwa krótko po tym, jak Prokuratoria Generalna zaproponowała wypłacenie odszkodowań rodzinom smoleńskim – wspomina mec. Sławek. Choć wezwanie do zapłaty wysłali do MON jeszcze w połowie grudnia 2010 r., do rozmów usiedli w lutym – po decyzji w sprawie odszkodowań dla rodzin smoleńskich. Czyżby więc o zaproszeniu zadecydowały względy polityczne? – W MON nikt nie ukrywał, że decyzje podejmowano na najwyższym szczeblu – mówi Sławek. Zadośćuczynienie to nie odszkodowanie Nieuczciwe byłoby stwierdzenie, że Polska pozostawia rodziny poległych kompletnie bezradne. MON wykupuje naszym żołnierzom przed wyjazdem na misję ubezpieczenie od następstw nieszczęśliwych wypadków. W przypadku śmierci, z NNW osobie wskazanej przez żołnierza wypłacane jest 250 tys. zł. Następne w kolejności są środki gwarantowane ustawowo: jednorazowa wypłata 18-krotności średniej krajowej (ok. 62 tys. zł), powiększona dodatkowo o trzyipółkrotność na każde dziecko, plus prawo do dodatkowego odszkodowania, przyznawanego przez ministra w uzasadnionych przypadkach. Do tego wszystkie wypłaty, tak jakby żołnierz odchodził ze służby: odprawa, spieniężone urlopy, ekwiwalenty i nieodebrane dodatki. Do tego dochodzą comiesięczne wpływy z tytułu renty rodzinnej, zapomogi, o którą można się starać u ministra obrony narodowej, i pomoc w kontynuowaniu nauki, wypłacana młodzieży od 16. roku życia, nie dłużej jednak niż do 25. Plus pomoc finansowa w dokształcaniu zawodowym i przekwalifikowywaniu w maksymalnej kwocie 5,6 tys. zł. Jednak gdyńscy prawnicy uważają, że choć rodziny otrzymały już wszelkie przysługujące im ustawowo świadczenia, nie zaspokoiło to wszystkich roszczeń. – Świadczenia już wypłacone rodzinom nie są tymi, o które nam chodzi. To było świadczenie od następstw nieszczęśliwych wypadków na podstawie polisy, którą zawarło MON, i nie nazywa się ich nawet odszkodowaniami, tylko świadczeniami ubezpieczeniowymi – mówi mec. Sławek. Trójmiejscy prawnicy chcą walczyć o zadośćuczynienie. Ich główna linia argumentacyjna w sprawie zadośćuczynień dla rodzin żołnierzy poległych na misjach jest podobna do tej, którą przyjęli w sprawie poprzednich klientów: mają zostać wypłacone za zerwane więzi rodzinne. – Prawo do rodziny jest zagwarantowane w konstytucji, a jako takie musi podlegać ochronie prawnej. Utrata bliskiej osoby oznacza, że wartości, które normalnie wszyscy nabywamy, tutaj zostają utracone. Rozerwane więzi rodzinne, małżeńskie, rodzicielskie rodzą poczucie osamotnienia. Orzecznictwo nazywa to naruszeniem dóbr niematerialnych w postaci rozerwanych więzi, osamotnienia i krzywdy – mówi mec. Sławek. Więzi rodzinne należą do katalogu dóbr osobistych, który w polskim prawie pozostaje otwarty, tzn. nie są one wyliczone w żadnym przepisie. Sprawia to, że muszą być wyodrębniane „ręcznie” w precedensowych sprawach. Mec. Lech Obara z Olsztyna jest weteranem tego rodzaju przypadków. – W procesach z Biedronką udało nam się przed Sądem Najwyższym wyodrębnić dobro osobiste, jakim jest prawo pracownika do pracy w warunkach zgodnych z BHP, a w procesie przeciwko „Die Welt” o „polskie obozy koncentracyjne” przed warszawskim sądem usiłujemy wyodrębnić dobro osobiste, jakim jest prawo do prawdy historycznej – mówi. Rodziny domagające się zadośćuczynienia mają za sobą orzecznictwo Sądu Najwyższego z 2010 r. W styczniu sędziowie orzekli, że śmierć bliskiej osoby może stanowić naruszenie dóbr osobistych członków rodziny zmarłego i uzasadniać przyznanie zadośćuczynienia. W listopadzie – że wysokość odszkodowania musi uwzględniać aspekt niematerialny, rozumiany jako osierocenie czy pozbawienie miłości. Mec. Sławek przytacza w tym miejscu obowiązującą w polskim prawie zasadę niezaliczalności: – Świadczenie wypłacone na jednej podstawie prawnej nie zalicza się na poczet wypłacanego na podstawie drugiej. Jeżeli jakiś przepis stwierdzałby, że świadczenie z tytułu polisy może być wypłacane na poczet zadośćuczynienia, to mielibyśmy bardzo trudne zadanie. A tak żądamy zupełnie innego świadczenia. Radcy są zdania, że prawo stoi po ich stronie i że uda się dojść z MON do porozumienia poza salą sądową, tak jak udało się to przy sprawie casy. – Paradoksalnie w sprawie poległych żołnierzy mamy teraz mniej niejasności niż w styczniu czy grudniu – mówi mec. Nowakowski. Nie wiadomo, czy jasność w tej kwestii ma również MON. Wiceminister Czesław Piątas w wypowiedzi dla PAP tak komentował sprawę: „Będziemy się zastanawiać, czy podjąć rozmowy z rodzinami ws. odszkodowania z tytułu pogorszenia sytuacji materialnej lub zadośćuczynienia za straty moralne – za zerwanie więzi rodzinnych, ból i cierpienie”. Dodał, że rozważają skierowanie sprawy do sądu, „żeby niezawisły organ mógł dokładnie ocenić i określić wielkość środków, które powinny być w formie zadośćuczynienia lub odszkodowania tym rodzinom wypłacone”. Prośba o dalszy komentarz kończy się lakonicznym e-mailem z Departamentu Prasowego: „Do czasu zakończenia analizy prawnej [tych] przypadków Ministerstwo Obrony Narodowej nie będzie się wypowiadać w przedmiotowym temacie”. Pieniądze za śmierć Członkowie rodzin, z którymi udało nam się skontaktować, przyjmują w kwestii zadośćuczynień wstrzemięźliwą postawę. – Nie wierzę, że ta kwota jest do wygrania – powątpiewa Wiesława Staniaszek. – Nie jestem pewna, czy to w ogóle zaczynać, bo myślę, że nic z tego nie wyniknie. Matka innego żołnierza prosi o niepodawanie nazwiska. – Straty własnego dziecka nie wynagrodzi mi nigdy żadna kwota, nawet gdyby ją trzykrotnie podwyższyli. Nawet nie wiem, na co bym ją przeznaczyła, chyba na oszczędności, bo mamy z mężem niskie zarobki, więc emerytury też będziemy mieli niewielkie. Nie chce o tym rozmawiać, bo ból po stracie syna jest jeszcze zbyt silny. – Wszystko powraca; nie śpię całymi nocami, chodzę na grób, palę świeczki, rozmawiam. Nie chciałabym tego przechodzić raz jeszcze – głos jej się łamie. – Pełne życia dziecko, które dzień w dzień dzwoniło, teraz leży w grobie, przed rodzicami. Za jakie grzechy? – Nagła, nieoczekiwana strata bliskiej osoby to zdarzenie traumatyczne – mówi dr Agnieszka Bratkiewicz, psycholog, kierownik Zespołu Interwencji Kryzysowej SWPS. – Z tego wychodzi się bardzo długo. Zazwyczaj psychika goi się od trzech do sześciu miesięcy, żałoba trwa rok, a czasem ciągnie się nawet kilka lat – tłumaczy. Trauma nie pozostaje bez wpływu na codzienne życie. – Mogą wystąpić flashbacki, to znaczy, że bliskim może się wydawać, że widzą zmarłego. Może się on także śnić. Podświadomie możemy unikać przedmiotów i sytuacji związanych ze śmiercią osoby bliskiej; czasem osiąga to poziom fobii. W przypadku żołnierzy na misjach możemy unikać przedmiotów z tego kraju. Organizm jest pobudzony, pojawiają się drażliwość, problemy ze snem. Jeśli te objawy się utrwalają, mamy do czynienia z zespołem stresu posttraumatycznego – mówi Agnieszka Bratkiewicz. Szydercze sumy Suma, jakiej zażądali najbliżsi poległych żołnierzy – w tej chwili to razem 34 mln zł – może budzić mieszane uczucia, nawet wśród tych, którzy uważają, że pieniądze im się należą. Oficer w jednej z jednostek biorących udział w misjach zagranicznych kwituje: – Żołnierz to nie piekarz. Doskonale wiedzieli, na co się pisali. Jednak pod nazwiskiem przeciwko rodzinom poległych się nie wypowie. Prof. Jan Maciejewski z Zakładu Socjologii Grup Dyspozycyjnych Uniwersytetu Wrocławskiego nie ma wątpliwości co do reakcji społecznej na rekordową wartość zadośćuczynień. – Ich wysokość zbulwersuje otoczenie bliższe i dalsze żołnierzy, którzy ponieśli najwyższą ofiarę. Żołnierz to jest zawód, nikt nie jest do niego przymuszany. A im wyżej dany zawód w hierarchii społecznej, tym większe konsekwencje się z nim wiążą. Z utratą życia włącznie – wyjaśnia. Dotychczas w polskim orzecznictwie panowała zasada, że na krzywdzie niematerialnej nie można się wzbogacić. Jeśli więc ktoś wygrywał w sądzie sprawę o odszkodowanie, to zazwyczaj miało ono pokryć koszty leczenia lub utracone zarobki. Szkoda niematerialna – jeśli w ogóle – wynagradzana była symbolicznie. Obecne sprawy o zadośćuczynienie otwierają zupełnie nowy rozdział. – Każdy z wyroków, w których zasądza się wyższe zadośćuczynienie, podnosi poprzeczkę finansową w przyszłych sprawach. W ten sposób funkcję naprawczą, którą mają pełnić te wypłaty, wzbogaca się o elementy zapobiegania, a nawet karania – tłumaczy mec. Obara. Dotychczas można było postawić kiepskie rusztowanie i nawet jeśli pracownik się zabił, nieuczciwy przedsiębiorca ryzykował niewielkie pieniądze. – Trafia to w społeczne oczekiwanie. Jeśli dziś za śmierć człowieka w wypadku przy pracy rodzina dostaje 58 tys. zł, to brzmi jak szyderstwo. Żadna z tych funkcji nie jest dobrze wypełniana – mówi mec. Obara. Sprawa zadośćuczynień za poległych nie rozwiąże problemu wyceny życia i uczuć. Ale dla wszystkich, których bliscy w przyszłości zginą lub doznają uszczerbku na zdrowiu, może stanowić nadzieję, że ich krzywda zostanie zrekompensowana w godny sposób. Bez szyderstwa. Kuba Kapiszewski Jak w US Army Polskie podejście do odszkodowań dla żołnierzy nie różni się bardzo od podejścia amerykańskiego. Tam w zależności od planu ubezpieczeniowego za śmierć wypłaca się wskazanym przez żołnierza osobom do 400 tys. dol. Ubezpieczenia kosztują grosze (65 centów za każdy tysiąc dolarów ubezpieczenia). Departament Obrony dodatkowo wypłaca jednorazową, nieopodatkowaną sumę (death gratuity) w wysokości 100 tys. dol. Do tego dochodzi zasiłek dla małżonka wypłacany do czasu zawarcia kolejnego związku (DIC, dependency and indemnity compensation) w wysokości 1154 dol., powiększony o 286 dol. za każde dziecko. Jest też kilka innych, pomniejszych świadczeń. Inne państwa również starają się pieniężnie wynagrodzić rodziny – Niemcy wypłacają swoim żołnierzom po 60 tys. euro, Kanadyjczycy – 240 tys. dol. Jak powinny być uregulowane kwestie zadośćuczynienia za śmierć i kalectwo żołnierzy na misjach? Janusz Sejmej, rzecznik MON Kwestie te na etapie resortowym są uregulowane, istnieją odszkodowania, każdy żołnierz na misji jest ubezpieczony przez resort, bo to forma obowiązkowa. Jeśli dzieje się coś złego, istnieją też świadczenia wypłacane na bieżąco, są różne zasiłki, stypendia, odprawy mieszkaniowe itp. Pewna kancelaria prawnicza z Wybrzeża zwróciła się jednak do ministra z innego paragrafu niż kwestie objęte ubezpieczeniami i odszkodowaniami. Kancelaria ta nie neguje, że rodziny otrzymały już wypłaty z ubezpieczenia, teraz starają się o zadośćuczynienie z innego tytułu prawnego, w związku z tym każdy wniosek będzie rozpatrywany indywidualnie po zasięgnięciu opinii prawniczej. W tym celu powołano 8 czerwca zespół do analizy i oceny roszczeń rodzin żołnierzy, którzy ponieśli śmierć, pełniąc służbę w polskich kontyngentach wojskowych w Iraku i w Afganistanie. Dr Ireneusz Kamiński, Instytut Nauk Prawnych PAN, Helsińska Fundacja Praw Człowieka Mamy do czynienia ze szczególną sytuacją. Osoby poległe na misjach wojskowych nie znalazły się tam przypadkowo, ale przebywały w ramach służby dla państwa polskiego. Całokształt świadczeń powinien więc być uregulowany odpowiednimi umowami ubezpieczeniowymi, do których składki opłaca państwo, a gdyby takiej umowy nie było, odpowiedzialność cywilną w pełnym zakresie także ponosi państwo polskie. Ta sprawa musi być więc całkowicie i satysfakcjonująco załatwiona. Jeśli coś się wówczas wydarzy, rekompensata finansowa powinna sprawiać, by najbliżsi nie pozostawali bez środków do życia. Gen. Roman Polko, b. dowódca Formacji Specjalnej GROM, b. zastępca szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Kwestie te powinny być uregulowane prawnie, jeszcze zanim kogokolwiek wyślemy na zagraniczną misję, a koszty takich świadczeń powinny być z góry określone. Zauważę jednak z przykrością, że bardziej się u nas dba o zabitych niż o rannych. Odwiedzałem niedawno żołnierza potwornie okaleczonego, przebywającego w Centralnym Szpitalu Klinicznym MON w Warszawie, który marzył tylko o tym, aby móc być przeniesionym do amerykańskiego szpitala wojskowego, gdzie przebywał po odniesieniu ran. Mimo pewnej bariery językowej tam był lepiej traktowany, pielęgniarki były zawsze uśmiechnięte, niczego nie brakowało. U nas natomiast spotykają go różne niedogodności charakterystyczne dla polskiej służby zdrowia. Pierwsza z brzegu – osoby odwiedzające chorego są źle traktowane, nierzadko przepędzane, a podstawową kwestią okazuje się legendarny już problem szpitalnych kapci. Inny żołnierz, który wrócił z misji lżej ranny, traktowany jest „jak wszyscy”, po prostu się nim pomiata, do wszystkich zabiegów czeka w kolejkach, musi się dobijać o zwykłe sprawy, które mu się należą, w żaden sposób nie odczuwa, że służył krajowi i z tego powodu odniósł rany. Nie chodzi o to, że polscy żołnierze mają mieć uregulowane wszystkie świadczenia na tym samym, wysokim poziomie co amerykańscy, jednak w tej chwili, gdyby nie katastrofa smoleńska i przyznane rodzinom rekompensaty, rodziny żołnierzy poległych na misjach nie zdecydowałyby się na taki krok, aby zadbać o dzieci, o najbliższych, aby mieli po prostu z czego żyć. Podkreślam jednak, że los rannych jest dużo gorszy, bo ci są całkowicie opuszczeni. Daniel Kubas, prezes Stowarzyszenia Rannych i Poszkodowanych w Misjach Wojskowych poza Granicami Kraju Moim zdaniem, to także powinno być prawnie uregulowane. Przykład zadośćuczynienia, jakie otrzymały rodziny ofiar katastrofy samolotu Casa oraz Tu-154, skłonił rodziny żołnierzy do złożenia wniosku, bo albo wszyscy są u nas równi wobec prawa, albo nie. Jak wiadomo, ubezpieczenie służy pokryciu strat materialnych, ale już nie pozostałych niematerialnych ani moralnych. Rodziny poległych i rannych uzyskują odszkodowanie w zależności od tego, w jakim procencie żołnierz poniósł uszczerbek na zdrowiu. Rodzina poległego otrzymuje 100% odszkodowania, które obecnie wynosi 250 tys. zł. Nie jest to kwota mała, jednak nie rozwiązuje wszystkich problemów rodziny. To w zasadzie nie wystarcza np. na kupienie mieszkania, a już zupełnie nie rekompensuje licznych strat niematerialnych, z jakimi ma do czynienia rodzina żołnierza. Przypuszczam, że wcześniej nikt nie przewidział, że problemy rodzin, które poniosły straty, wystąpią w takiej skali. Problem wymaga więc rozwiązania systemowego, tym bardziej że rodziny żołnierzy nie powinny czuć się „gorsze” niż rodziny ofiar katastrofy lotniczej. Dlatego uważam, że rodziny te mają prawo wystąpić o dodatkowe zadośćuczynienie i rekompensatę strat niematerialnych. Generalnie zaopatrzenie żołnierzy wysyłanych na misje z innych krajów, np. z Niemiec, jest na bardzo wysokim poziomie. Gdyby polscy żołnierze ranni na misjach otrzymywali analogiczne wsparcie, byliby zabezpieczeni materialnie do końca życia. U nas jednak takiego systemu nie ma, to dopiero powstaje. Oczywiście nie jesteśmy tak bogatym krajem jak USA czy Niemcy, ale też środowisko rodzin poszkodowanych na misjach nie oczekuje nie wiadomo czego. W dużej mierze chodzi o kwestię moralną, równego traktowania cierpień i bólu po stracie najbliższych. Gen. Adam Rębacz, prezes Związku Byłych Żołnierzy Zawodowych i Oficerów Rezerwy Wojska Polskiego Oczywiście tak nie może być, aby dopuszczać tak duże zróżnicowanie w stosunku do ofiar samolotu Casa i Tu-154. I tu, i tam zginęli polscy obywatele, nie powinno się w żadnym stopniu różnicować ofiar. Życie ludzkie nie ma ceny, ale trzeba ustalić, jak wysokie są odszkodowania i zadośćuczynienia, bo to wszystko pochodzi w sumie z naszych kieszeni. Jest wręcz niepokojące, że robi się takie różnice. Wojciech Łuczak, ekspert militarny, wydawca magazynu „Raport” Na razie uregulowana zostanie kwestia przywilejów kombatanckich dla weteranów wojny w Iraku i w Afganistanie oraz innych misji wojskowych. Do końca tej kadencji Sejm ma przyjąć uregulowania dotyczące specjalnych praw kombatanckich. Tworzy się też inne formy pomocy, w szpitalu wojskowym na ul. Szaserów w Warszawie otwarto oddział leczenia stresu psychicznego, który jest nierzadko znacznie cięższy i groźniejszy od urazów fizycznych. Wojsko stara się też pomóc, zatrudniając na różnych stanowiskach tych, którzy odnieśli ciężkie rany, ale mogą podjąć pracę. Notował BT Podobne wpisy

900 tys. zadośćuczynień, odszkodowań i zapomóg za śmierć męża Przemysława Gosiewskiego w katastrofie smoleńskiej. W 2015 r. europosłanka zarobiła ok. 400 tys. zł. Pobiera też ok. 2 tys. zł renty co miesiąc (a każde z jej dzieci - ok. 4 tys. zł). Ale żąda kolejnych zadośćuczynień i odszkodowań od

Marta Kaczyńska otrzymała olbrzymie pieniądze po śmierci swoich Kaczyńska, córka zmarłej w katastrofie lotniczej pary prezydenckiej otrzyma trzy miliony zł odszkodowania. Roczna składka ubezpieczeniowa Kancelarii Prezydenckiej wynosiła 12 tysięcy zł i pokrywała między innymi nieszczęśliwe wypadki podczas podróży i obejmowała cały prezydenta Lecha Kaczyńskiego było ubezpieczone na 2 miliony zł, a Marii Kaczyńskiej na 1 milion zł. Praktyka ubezpieczania prezydenta ustalona została w 2001 te pieniądze odziedziczy ich osierocona córka.
Przeżył katastrofę lotniczą i 13 dni w dżungli. Po roku zginął w innej katastrofie lotniczej! Czy była mu pisana śmierć w katastrofie lotniczej?A może po prostu samoloty w Brazylii są

Sprawa odszkodowań dla najbliższych członków rodzin ofiar katastrofy samolotu CASA pod Mirosławcem zakończona. W piątek 31 osób podpisało w tej sprawie ugodę z Ministerstwem Obrony Narodowej. Były to wszystkie osoby, których sprawę rozpatrywał warszawski sąd. Każda z ww. osób otrzyma odszkodowanie w wysokości 250 tys. ofiar katastrofy CASY wciąż bez odszkodowań- Możemy powiedzieć, że w tej sprawie nastąpił wreszcie ład i porządek - oświadczył pełnomocnik rodzin ofiar, mecenas Sylwester Nowakowski. Dodał również, że rodziny ofiar katastrofy z 2008 roku pod Mirosławcem zostały zrównane w statusie prawnym z ofiarami katastrofy smoleńskiej (które również otrzymał odszkodowanie w wysokości 250 tys. zł.).Skarb państwa przyznane przez sąd pieniądze ma przekazać w najbliższym czasie. Zdaniem mecenasa Nowakowskiego, środki te pomogą w głównej mierze dzieciom ofiar w dokończeniu edukacji. Ugoda w sprawie CASY: Rodziny dostaną po 250 tys. zł odszkodowaniaPiątkowe ugody nie są pierwszymi w tej sprawie. Pod koniec lutego z MON porozumiała się grupa 23 osób, której przyznano odszkodowania o identycznej wysokości. Do katastrofy samolotu CASA C-295M doszło 23 stycznia 2008 roku pod Mirosławcem. W jej efekcie śmierć poniosły cztery osoby z załogi oraz 16 wysokich oficerów polskiego lotnictwa. Cała grupa wracała z konferencji o bezpieczeństwie lotów. Śledztwo ws. przyczyn wypadku wykazało, że doprowadził do niej splot wielu ofiar katastrofy CASY chcą tyle, ile dostaną bliscy ofiar ze SmoleńskaŁukasz RogojszŹródło:

Michał Fajbusiewicz w latach 1990-2017 był prowadzącym niegdyś bardzo popularnego "Magazynu Kryminalnego 997". Program rekonstruujący okrutne zbrodnie, które często pozostawały niewyjaśnione, mroził krew w żyłach. Podczas jednego z nagrań doszło do prawdziwej tragedii. 10 stycznia 1991 r. załoga śmigłowca Mi-8T ze 103 Pułku Poszkodowani, którzy zostali ranni w wypadku samolotowym oraz rodziny, które muszą stawić czoła tragedii swoich bliskich, którzy ponieśli śmierć w katastrofie lotniczej, są uprawieni do lotnicze są zazwyczaj badane przez ekspertów rządowych z państwa, w których wypadek się wydarzył, ekspertów z państwa producenta samolotu, jak i ekspertów z państwa, w którym samolot jest zarejestrowany. Zazwyczaj oficjalne dochodzenie skupia się na znalezieniu przyczyn wypadku, bez wkraczania w sferę winy czy odpowiedzialności. W Polsce, Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych, która działa przy ministrze właściwym do spraw transportu, zajmuje się badaniem wypadków i incydentów lotniczych, ale nie orzeka co do winy i pasażerowie mogą posiadać ubezpieczenie na życie lub ubezpieczenie podróżne, w ramach którego oni sami lub ich najbliżsi mogą otrzymać oznaczoną kwotę pieniężną w przypadku śmierci lub poważnego obrażenia ciała w czasie podróży te sumy mogą być niskie w porównaniu z potencjalnym odszkodowaniem, jakie poszkodowani lub rodziny ofiar mogą uzyskać od:linii lotniczych lub operatora statku powietrznegofirmy, która jest właścicielem wynajętego statku powietrznego (jeżeli samolot jest wynajęty przez linię lotniczą lub innego operatora),podmiotu dokonujące przeglądów lub generalnego remontu statku powietrznego, producenta statku powietrznego,producenta wchodzących w skład samolotu części, np. silnika, awioniki, systemów kontrolnych,lotniska, gdzie wypadek nastąpił,dostawcy paliwa czy obsługi naziemnej lotniska odlotu statku powietrznego,podmiotu zapewniającego kontrolę powietrzną regionu, gdzie wypadek wszystkie z wyżej wymienionych podmiotów posiadają specjalistyczne ubezpieczenie lotnicze, pokrywające odpowiedzialność za szkody wyrządzone z ich winy, jak też odpowiedzialności wobec osób trzecich – włączając w to z art. 209 Prawa Lotniczego użytkownicy statków powietrznych, przewoźnicy i inni przedsiębiorcy prowadzący działalność lotniczą są zobowiązani ubezpieczyć się od odpowiedzialności cywilnej odpowiednio za szkody wyrządzone w związku z ruchem statków powietrznych, z przewozem lotniczym lub wykonywaniem innej działalności ubezpieczenia spoczywa na przewoźniku statku powietrznego na mocy Rozporządzenia (WE) Nr. 785/2004 Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 21 kwietnia 2004 roku w sprawie wymogów w zakresie ubezpieczenia w odniesieniu do przewoźników lotniczych i operatorów statków powietrznych. Rozporządzenie to określa minimalny poziom ochrony ubezpieczeniowej od odpowiedzialności cywilnej wobec osób podróżujących statkiem powietrznym i osób obowiązku ubezpieczenia, zazwyczaj podmioty zobowiązane do wypłaty odszkodowania, w tym przede wszystkim ubezpieczyciele, dążą do ograniczenia swojej odpowiedzialności oraz do obniżenia wysokości odszkodowań dla ofiar, dlatego na ogół konieczna okazuje się droga zainteresowane pomocą w uzyskaniu odszkodowania za wypadek lotniczy prosimy o kontakt z kancelarią BFP na numer telefonu: +48 12 428 00 70 lub mailem krakow@ Jak uzyskać odszkodowanie za śmierć w polisie PZU na życie? Praktyczny poradnik Link4 – Sprawdzamy opinie o wypłatach odszkodowań Jak uzyskać odszkodowanie za błąd lekarski? Wskazówki dotyczące kwoty odszkodowania Odszkodowanie po śmierci ojca: Jak ubiegać się o należne świadczenia i uprawnienia? Zawalcz o odszkodowanie po śmierci bliskiej osoby Pomagamy w każdej sprawie, której przedmiotem jest śmierć. Zajmujemy się wszystkimi formalnościami i dbamy o to, by na konto rodziny trafiła właściwa suma odszkodowania. Przy tym gwarantujemy brak dodatkowych opłat. Pobieramy wynagrodzenie tylko po wygranej sprawie. Sprawdź dokładniej, jak to działa. Odszkodowanie za śmierć to w rzeczywistości kilka świadczeń, które przysługują po utracie bliskiego. Samo odszkodowanie ma na celu pokrycie jedynie strat materialnych, w tym kosztów pogrzebu. Rodzina pozostająca wcześniej na utrzymaniu zmarłego może się starać o kilka rodzajów rent, w tym rentę alimentacyjną, czy też rentę wyrównawczą. Starty materialne nie są jedynymi stratami. Za inne również przyznawane jest świadczenie. Najważniejsze jest tu zadośćuczynienie przyznawane za straty moralne, cierpienie i ból związane ze śmiercią bliskiego. Kto może starać się o odszkodowanie O odszkodowanie za śmierć mogą starać się najbliżsi zmarłej osoby. Do śmierci musi jednak dojść w wyniku wypadku lub innego czynu niedozwolonego. Najczęściej o odszkodowanie występuje rodzina – małżonek i dzieci, w niektórych przypadkach także rodzice, rodzeństwo, a nawet dziadkowie. Jeśli wypadek mógł wpłynąć na życie najbliższego w sposób tak nieznaczny, zasługuje on na zadośćuczynienie. Żałoba która nam towarzyszy w sytuacji tragicznej śmierci nie odbiega od normalnych następstw śmierci. O odszkodowanie może się starać nie tylko rodzina, ale także nieformalni partnerzy i inne osoby, które pozostawały ze zmarłym w bardzo bliskich stosunkach. Kiedy starać się o zadośćuczynienie 3 lata na zgłoszenie wypadku 20 lat na zgłoszenie, jeżeli wypadek był efektem przestępstwa Gdy doszło do wypadku lub innego czynu niedozwolonego Jak się starać o odszkodowanie Droga do odszkodowania i innych świadczeń zawsze rozpoczyna się od zgłoszenia się do ubezpieczyciela. Należy zgłosić wszystkie roszczenia. Warto zatem wiedzieć dokładnie, jakie świadczenia przysługują za śmierć bliskiego – niekiedy do ustalenia tego potrzebny jest specjalista. Ubezpieczyciel w międzyczasie rozpatruje wniosek i ustala, czy istnieją przesłanki do wypłaty. Towarzystwo Ubezpieczeniowe ma 30 dni na decyzję. Bardzo często w przypadku zadośćuczynienia konieczne jest skierowanie sprawy do sądu, gdyż Towarzystwa nie wypłacają należnych świadczeń lub znacząco je zaniżają Potrzebne dokumenty Aby otrzymać zadośćuczynienie i inne świadczenia należy złożyć wniosek do ubezpieczyciela. Do niego konieczne jest dołączenie kilku dokumentów. Jednym z nich jest akt zgonu. Należy też dołączyć dokumenty, które potwierdzają koligacje rodzinne, np.: akt ślub, czy akt urodzenia. Konieczne jest także przedstawienie dowodów potwierdzających bliskie więzi. Mogą to być zdjęcia, czy relacje bliskich. Rekompensata szkód Śmierć to bardzo trudna i delikatna sprawa. Wiąże się one z wieloma trudnościami w przyszłości. Część tych trudności – o wymiarze finansowym i materialnym – można uniknąć starając się o odszkodowanie za śmierć bliskiego .
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/710
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/304
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/133
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/655
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/218
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/239
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/990
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/99
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/384
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/382
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/475
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/252
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/279
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/555
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/654
  • odszkodowanie za śmierć w katastrofie lotniczej