- 8 kwietnia rozpoczynamy strajk w szkołach, przedszkolach i innych placówkach oświatowych - poinformował Sławomir Broniarz, prezes ZNP. Strajk potrwa do odwołania. Jak poinformował podczas konferencji prasowej Sławomir Broniarz, prezes ZNP, od 8 kwietnia rozpocznie się strajk nauczycieli. - Nie podajemy daty zakończenia tego strajku, natomiast poniedziałek 8 kwietnia to niewątpliwie dzień jego rozpoczęcia - stwierdził Broniarz. Związkowcy walczą o podwyżkę w wysokości 1000 zł dla każdego nauczyciela i pracownika niepedagogicznego szkoły. ZNP jest obecnie w sporze zbiorowym, do którego przystąpiło 78 proc. szkół. To w nich może być problem z przeprowadzeniem egzaminów: gimnazjalnego i rozpoczynają testy 10 kwietnia i piszą je do 12 kwietnia. Strajk ma rozpocząć się na dwa dni przed startem tego egzaminu. Ósme klasy będą natomiast zdawać egzaminy od 15 do 17 kwietnia. Sławomir Broniarz zapytany, czy strajk może objąć również matury, nie zaprzeczył. - Wszędzie tam, gdzie do dyrektora placówki wpłynęły wnioski z żądaniem wzrostu płac o 1000 zł, referendum zostanie przeprowadzone - mówi Sławomir Broniarz. - Strajk jest możliwy, o ile w referendum weźmie udział co najmniej połowa uprawnionych i większość z nich opowie się za strajkiem. Osoby biorące udział w referendum będą odpowiadać na pytanie: "Czy wobec niespełnienia żądania dotyczącego podniesienie wynagrodzeń zasadniczych nauczycieli, wychowawców, innych pracowników pedagogicznych i niepedagogicznych o 1000 zł z wyrównaniem od 1 stycznia 2019 roku jesteś za przeprowadzeniem w szkole strajku począwszy od 8 kwietnia br.?"Referenda muszą zostać przeprowadzone do poniedziałku, 25 dojdzie do strajku, szkoły mogą zostać zamknięte na głucho. Strajkujący nauczyciele nie będą bowiem zapewniały opieki dzieciom. Z dużymi problemami muszą liczyć się rodzice przedszkolaków, ponieważ do strajku szykują się też przedszkola. W związku z planowanym strajkiem ZNP zapowiedział, że rozpoczyna kampanię informacyjną skierowaną do rodziców. - Naprawdę, nie lękajcie się, robimy to z myślą o uczniach, dzieciach, zarówno tych, którzy obecnie są w szkole, jak i tych, które dopiero wejdą do systemu edukacji od 1 września 2019, a także w przyszłości - mówi prezes ZNP. - Wszystko w szkole zaczyna się od dobrego nauczyciela. Musimy mieć świadomość, że to kosztuje. Tymczasem MEN obiecuje nauczycielom kolejną podwyżkę od 1 września br. w wysokości 5 proc. Byłaby to trzecia z zaplanowanych podwyżek (pierwszą w tej wysokości nauczyciele otrzymali od 1 kwietnia 2018, a drugą - od 1 stycznia br, choć nadal czekają na wyrównanie). MEN zapowiada też 1000 zł dla nauczycieli rozpoczynających pracę w dwóch pierwszych latach zatrudnienia w szkole. Kiedy strajk nauczycieli w szkołach i przedszkolach?Zobacz także wideo: Nauczyciele grożą strajkiem. "Żądamy wzrostu wynagrodzeń o 1000 złotych"źródło: TVN24/x-news
Prawie 79 proc. ogółu szkół i przedszkoli w Polsce zamierza wziąć udział w strajku - poinformował prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Bezterminowy strajk ma się rozpocząć 8 kwietnia.Jak podaje ZNP - z danych zebranych z okręgów związku do czwartku rano - wynika, że w strajku zamierza wziąć udział
Nie wiadomo, czy Adam Bodnar przyjmie propozycję ZNP, by zostać mediatorem w rozmowach rządu ze związkami. RPO ma wydać oświadczenie. Rząd zaprasza na negocjacje o 15, ale bez nowych propozycji. Broniarz zapowiada, że może rozmawiać tylko o podwyżce 2 x 15 proc. w 2019 r. Wg ZNP przeprowadzenie egzaminów gimnazjalisty nie oznacza przerwania strajku szkoły Piotr Pacewicz, Czy propozycja zgłoszenia Adama Bodnara jako mediatora w rozmowie związków z rządem była z nim uzgodniona? Nam powiedział tylko, że wkrótce wyda oświadczenie. Sławomir Broniarz, szef ZNP: Nie, nie była. To nasza propozycja. Rzecznik Praw Obywatelskich zabierał głos w sprawie wyznaczenia egzaminatorów z zewnątrz na egzamin gimnazjalisty i potem ośmioklasisty. Uznał, że rozporządzenie ma wady prawne i mogłoby być podstawą do unieważniania egzaminów. Ale przede wszystkim Adam Bodnar reprezentuje i broni praw obywatelskich wszystkich 0bywateli i obywatelek. Jest też wielkim społecznym autorytetem, nie mamy wielu takich jak on. A pomoc, by wyjść z tego impasu impasu leży w interesie ogromnej grupy obywateli: nauczycieli, uczniów, ich rodzin, wielu milionów ludzi. Jak oceniacie zasięg strajku? Trzy czwarte placówek, to właściwie strajk powszechny. Cieszymy się z solidarności międzyludzkiej, ponad przynależnością związkową, ponad sympatiami partyjnymi. Za nauczycielami stanęli podczas negocjacji samorządowcy i pracodawcy, odezwały się różne środowiska. Najważniejsze dla nas, że masowo poparli strajk rodzice. Dostajemy zewsząd informacje, że rodzice rozumieją powody strajku, wierzą w siłę nauczycieli i wierzą w to , że ten strajk może zapoczątkować prawdziwie dobrą zmianę w polskiej edukacji. Jakie są warunki brzegowe przystąpienia do dzisiejszych rozmów z rządem? Chcemy wrócić do stołu, na którym leży nasza propozycja podwyżki 30 proc. w dwóch ratach po 15 proc. od stycznia i od września 2019. Ale ma rozmowy dziś o 15 idziecie. Jeżeli rząd znowu będzie chciał tylko rozmawiać o swojej propozycji, a tak wynika z wypowiedzi wicepremier Szydło? Propozycja rządowa – skomplikowana i nieprzemyślana reforma całego systemu pracy i płacy nauczycielskiej, co wymagałoby zmiany Karty Nauczyciela i jest do negocjacji na wiele lat – została odrzucona przez nauczycieli, którzy w poniedziałek podjęli strajk. Rozmowa o niej nie ma w tej chwili sensu. Pracownicy trzech czwartych placówek oświatowych nie przyjęli jej, my tym bardziej nie możemy. A gdyby rząd powiedział: rozmawiajmy o waszych podwyżkach, ale w kontekście większej reformy? Chcemy wrócić do propozycji negocjacyjnej, która złożyliśmy ustępując dwukrotnie z początkowego żądania 1000 zł podwyżki dla każdego pracownika oświaty. Jeżeli tak się nie stanie, to rozmowy skończą się tak jak w niedzielę, czyli niczym. Nie licząc oczywiście porozumienia rządu z „Solidarnością”, które oburza związkowców z „Solidarności”. Może się jutro (w środę) okazać, że trzydniowy egzamin gimnazjalisty jednak zaczął się w wielu szkołach. Czy dla ZNP będzie to oznaczało porażkę strajku? Nie. Rząd prowadził taki prawny bypass, czyli rozporządzenie pozwalające przeprowadzenie egzaminów przez osoby z uprawnieniami pedagogicznymi, ale nie będące nauczycielami danej szkoły i w ten sposób MEN chce umożliwić zorganizowanie egzaminów niezgodnie z prawem. Ale są szkoły – biorące udział w strajku – które zapowiadają, że egzamin przeprowadzą. Czy dla ZNP oznacza to koniec strajku w takiej placówce? Nie. Codziennie rano nauczyciele podpisują listę strajkową i sami podejmują decyzję o swym uczestnictwie. Wiemy, że wielu nauczycieli ma dylemat, co zrobić z egzaminem i chciałoby pójść uczniom na rękę. Ale silna jest też grupa nauczycieli, którzy uważają, że strajk to strajk, polega na niewykonywaniu pracy, także takiej, jak przeprowadzanie egzaminu. Czy władze ZNP wydadzą jakieś stanowisko, instrukcję, czy choćby sugestię? Na razie nie. Zbieramy informacje. Strajk trwa. Piotr Pacewicz Naczelny Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Co wiemy o proteście? Które szkoły będą brały w nim udział? Przedstawiamy najważniejsze informacje o strajku nauczycieli. Czy rozpocznie się 8 kwietnia? MAPA szkół, które biorą
Nadsłuchując doniesień z Warszawy szczecińscy nauczyciele szykują się do strajku. Z dotychczasowych danych wynika, że dziewięćdziesiąt procent protestujących placówek weźmie udział w strajku. Nauczyciele w całym kraju nie ustępują ze swoich postulatów i w dalszym ciągu domagają się podwyżek płac w wysokości 1000 złotych. Jak udało nam się ustalić w zakończonych referendach większość szczecińskich nauczycieli opowiedziała się za podjęciem strajku, który zaplanowany jest na 8 kwietnia. - W tej chwili 120 placówek jest w sporze zbiorowym z pracodawcą, czyli ministerstwem. Z danych, które do nas napłynęły wynika, że 90 procent szkół, gdzie odbyły się referenda przystąpi do strajku - informuje Maria Świerczek, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego w Szczecinie. To, czy strajk się odbędzie zależy też od wyników rozmów, które są prowadzone przez szefów związków zawodowych w Warszawie. - Trwa posiedzenie Rady Dialogu Społecznego i od wyników tych rozmów zależy, czy ósmego kwietnia rozpoczniemy strajk - mówi Maria Świerczek. ZOBACZ TEŻ:Strajk nauczycieli 2019: Rozmowy rząd - związki odłożoneZPP: Strajk nauczycieli jest nieakceptowalnyWiceminister uspokajaMaciej Kopeć, który łączy zasiadanie w ławach sejmiku województwa zachodniopomorskiego ze sprawowaniem funkcji wiceministra edukacji narodowej wierzy, że przez akcję strajkową nie dojdzie do paraliżu egzaminów i funkcjonowania szkół. - Najważniejszym problemem, którego chcielibyśmy uniknąć są zakłócenia egzaminów. Jestem przekonany, że nikt na takie drastyczne metody się nie będzie decydował. Nie da się jednak rozwiązać tych problemów w ciągu jednego miesiąca. Nawet jak ktoś mówi, że dał rządowi 40 dni, to za mało - uważa. Dodaje przy tym, że narracja stosowana przez związki zawodowe nie ma pokrycia w realnej sytuacji. W skali kraju do strajku przystąpi mniej szkół, niż jest to Nie możemy patrzeć na kraj przez pryzmat Szczecina czy Łodzi. To tu frustracja nauczycieli jest szczególnie duża. Było to widać szczególnie po akcji z L4. W skali kraju będzie to wyglądało inaczej niż przedstawia to ZNP, który pokazuje procenty sporów zbiorowych czy referendów strajkowych. Nawet jeżeli mówi się, że strajk będzie, to dostrzega się inne podejście do egzaminów - podkreśla wiceminister. Sztywne daty egzaminówNajważniejszą informacją związaną z planowanym na kwiecień strajkiem nauczycieli jest ta, która dotyczy egzaminów zewnętrznych, zaplanowanych od dziesiątego kwietnia. - Zaplanowane wcześniej egzaminy ósmoklasistów i egzaminy gimnazjalne, jak i matury odbędą się w terminie. Nie ma żadnych podstaw prawnych, według których można by przenieść te egzaminy na inny termin - tłumaczy zachodniopomorski wicekurator Jerzy Sołtysiak. ZOBACZ TAKŻE: Nauczycielka ze Szczecina bohaterką fake newsa Nauczycielka ze Szczecina bohaterką fake newsa Do tego dochodzi bardzo napięta pod względem liczby przeprowadzanych egzaminów końcówka roku szkolnego, w trakcie której zarówno nauczyciele, jak i Centralna Komisja Egzaminacyjna mają pełne ręce roboty. Zdaniem wicekuratora zachodniopomorskiego nie ma po prostu możliwości technicznej na przeniesienie egzaminów na inny termin. - Musimy pamiętać również o tym, że w czerwcu odbywa się rekrutacja do szkół ponadpodstawowych i ponadgimnazjalnych. W drugiej połowie czerwca odbywają się również egzaminy zawodowe, w które zaangażowani są egzaminatorzy - podkreśla wicekurator. WIDEO: Strajk nauczycieli ma rozpocząć się 8 kwietnia
Załączniki Szkoły biorące udział w programie „Szkoła dostępna dla wszystkich”- UNICEF (ASA). Województwo warmińsko-mazurskie Data: 2023-11-15, rozmiar: 15 KB Czytaj więcej o: Arkusze oraz klucze odpowiedzi do zadań konkursowych etapu szkolnego z roku szkolnego 2020/2021
Strajk nauczycieli 31 marca. Od godziny 8 w całej Polsce trwa strajk nauczycieli. Jakie są powody tej akcji? - Reforma powszechnie kojarzy się przede wszystkim z likwidacją gimnazjów. Ta kwestia pojawiła się dopiero w czerwcu ubiegłego roku. Tyle że wtedy poparcie dla zmian proponowanych w oświacie przez PiS wynosiło 72 procent, a teraz według sondażu jest to 51 procent. Dużo rodziców chce zmian, w tym zlikwidowania gimnazjów, ale nie w takim tempie, nie w takim chaosie, nie z takimi zmianami programowymi - tłumaczy powody strajku nauczycieli Sławomir Broniarz, w rozmowie z "Super Expressem". Na czym będzie polegać akcja, którą 31 marca organizuje ZNP? Tego dnia nauczyciele nie będą prowadzić lekcji w szkołach, a uczniowie będą mieli zajęcia w świetlicach. Pedagodzy na znak protesu mają mieć również wpięte biało-czerwone wstążki. ZNP szacuje, że w strajku weźmie udział około 40% szkół. Strajk nauczycieli jest związany z reformą edukacji, którą zamierza wprowadzić Prawo i Sprawiedliwość. Rząd chce stworzyć 8-letnie szkoły podstawowe, 4-letnie liceum i 5-letnie technikum. Zgodnie z reformą edukacji, zniknęłyby gimnazja. Relację na żywo ze strajku nauczycieli znajdziecie na - będziemy zbierać komentarze oraz opisywać, co dokładnie dzieje się w szkołach. Zachęcamy również do wzięcia udziału w naszej sondzie na Twitterze. Co o strajku nauczycieli sądzą rodzice? Zapytaliśmy o to na Twitterze. Okazuje sie, że Polacy negatywnie oceniają taką formę protestu: Czytaj: Internetowy sondaż Polacy NIE POPIERAJĄ strajku nauczycieli Przeciwko reformie edukacji protestuje również Partia Razem: Dlaczego popieramy #strajkszkolny? Odpowiada @AgaBak: @ZNP_ZG #strajk #referendumszkolne #reformaedukacji #szkoła — Razem (@partiarazem) 31 marca 2017 Głos zabrała również była minister edukacji: .@kr_szumilas: Do #StrajkSzkolny włączyło się ponad 6500 szkół. Rząd PiS lekceważy głos nauczycieli i rodziców. #NiePiSujcieSzkoły — PlatformaObywatelska (@Platforma_org) 31 marca 2017 - Jestem zniesmaczony postawą niektórych związków zawodowych, jak prorządowe nastawienie "Solidarności" - powiedział Sławomir Broniarz podczas konferencji prasowej. Wg danych ZNP, w akcji uczestniczy 37% szkół, choć pełne dane mają być znane po południu. Prawdziwą burzę wywołał wczoraj Stanisław Pięta, który w skandaliczny sposób skomentował akcję ZNP. - Jeśliby to ode mnie zależało, to wyrzuciłbym tą czerwoną lumpeninteligencję na pysk. Ten protest jest podyktowany celami politycznymi i przykro, że są tacy nauczyciele, którzy nie liczą się z dobrem polskich dzieci, polskiej młodzieży. ZNP to postkomunistyczna, progenderowa i prorosyjska organizacja - ocenił poseł PiS. O godzinie 11 ma się odbyć konferencja prasowa Sławomira Broniarza. Prezes ZNP ma na niej poinformować, ilu szkół oraz ilu nauczycieli bierze udział w strajku. - Reformy nie da się zrobić bez nauczycieli. Ten strajk jest niepotrzebny - powiedział wiceminister edukacji Maciej Kopeć. Jak wynika z informacji ZNP, najwięcej nauczycieli strajkuje w województwach: mazowieckim, podkarpackim, pomorskim, łódzkim i śląskim. W #Szczecin strajkuje czynnie 6 przedszkoli. Część kadry dziś nie pracuje. Reszta solidaryzuje się, ale zajmuje się dziećmi @RMF24pl — Aneta Łuczkowska (@aneta_l) 31 marca 2017 W Rudzie Śląskiej do strajku nauczycieli dołączyło 41 placówek oświatowych, czyli 50 %. Strajkują od @zachodni #strajkszkolny — Magdalena Majeranek (@magdamajeranek) 31 marca 2017 Tu znajdziecie komentarz Sławomira Jastrzębowskiego do dzisiejszego strajku nauczycieli. Sławomir Jastrzębowski: Kochany ZNP, zadałem sobie mały trud W tym miejscu znajdziecie wywiad ze Sławomirem Broniarzem, prezesem ZNP. Dlaczego związek organizuje strajk? Sławomir Broniarz ujawnia: Była nagonka na tych, którzy chcą strajkować Popierasz strajk nauczycieli: #strajknauczycieli @ZNP_ZG @Broniarz @MEN_GOV_PL @_AnnaZalewska — Super Express (@se_pl) 31 marca 2017
Wiceprezes ZNP Krzysztof Baszczyński w "Faktach po Faktach", że z danych związku na godzinę 17. wynika, że w strajku bierze udział 14 458 szkół. - Nie mamy jeszcze informacji z trzech
Mity, kłamstwa, zastraszanie i obrażanie czyli polityka informacyjna rządu i partii Liczba strajkujących placówek Od pierwszego dnia strajku rząd próbował dezinformować opinię publiczną umniejszając liczbę strajkujących placówek i liczbę osób biorących udział w strajku. MEN podawało, że do strajku przystąpiło 48,5% szkół. Miało to świadczyć o słabym poparciu dla strajku. Podanie liczby mniejszej niż 50% pozwoliło telewizji publicznej ogłosić, że „ponad połowa szkół nie przystąpiła do strajku”. Inne liczby podawał ZNP. Według niego do strajku przystąpiło około 70% placówek. Rozbieżność danych, oprócz złej woli, mogła pochodzić z innego sposobu liczenia ogólnej liczby szkół i przedszkoli przez ministerstwo i ZNP. MEN część szkół liczyło podwójnie a nawet wielokrotnie, uwzględniając w statystykach typy szkół, np: technika, szkoły zawodowe i licea wchodzące w skład jednego pracodawcy – zespołu szkół. Dzięki takiej arytmetyce ministerstwo mogło podważać zarówno słowa związków zawodowych, jak i ograniczać mobilizację i poczucie solidarności wśród nauczycielek i nauczycieli. Zbieranie danych o strajkujących Już 10 kwietnia Ministerstwo Edukacji Narodowej przez zespół obsługujący bazę danych o edukacji - System Informacji Oświatowej (SIO) - nakazało dyrektorom szkół wpisanie do rejestru osoby biorące udział w strajku, wraz z datami ich „nieobecności” w szkole. Przez dyrektorów, nauczycielki i nauczycieli było to odczytane jako próba wywołania strachu przed ewentualnymi konsekwencjami za udział w strajku. 12 kwietnia Prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych uznał to za działanie bezprawne, ponieważ prawo regulujące funkcjonowanie tej bazy zawiera katalog zamknięty rejestrowanych powodów „nieobecności”, a strajk nie jest jedną z nich. Ze swojej strony pragniemy dodać, że strajk nie stanowi nieobecności w pracy, a jedynie odmowę jej wykonywania. Podczas strajku wymagana jest obecność w miejscu pracy [1], sporządza się listy obecności, pracodawca ma zapewnić bezpieczeństwo strajkujących osób, co więcej, nawet wypadek podczas strajku jest uznawany za wypadek przy pracy. Trudno więc strajkującą osobę uznać za nieobecną. Jedno prawo tworzymy inne omijamy – czyli nowe metody zwalczania strajku nauczycielek i nauczycieli Inspekcja Pracy w akcji Do zastraszenia strajkujących rząd próbował też wykorzystać instytucję powołaną w celu ochrony pracujących. Ponieważ spór zbiorowy musi być zgłoszony do inspekcji pracy, MEN na chwilę przed strajkiem zaczęło wysyłać inspektorów do szkół w celu sprawdzenia, czy toczy się w nich spór zbiorowy. Oczywiście inspekcja pracy nie ma prawa badać legalności strajków, może jedynie ukarać dyrektora placówki za niezgłoszenie sporu zbiorowego. Jednak odgórne polecenie wysłania inspekcji do szkół było kolejnym sposobem na dezinformację, sianie paniki oraz zastraszenie dyrektorów placówek, którzy w większości popierali żądania protestujących. Sami inspektorzy skarżyli się prasie, że czują się wykorzystywani oraz sprzeciwiali się temu, by inspekcja pracy była traktowana jako narzędzie polityczne stosowane w celu zwalczania strajków. Powoływanie komisji egzaminacyjnych Jeszcze przed strajkiem, bo już 2 kwietnia, minister edukacji zmieniła zasady powoływania komisji egzaminacyjnych dla egzaminów prowadzonych w szkołach podstawowych oraz gimnazjach i liceach na wypadek „trudności w sformowaniu zespołu złożonego z nauczycieli danej placówki” - chodziło oczywiście o trudności spowodowane strajkiem. Nowe rozporządzenie pozwoliło powoływać do komisji egzaminacyjnych osoby niepracujące w danej szkole, w tym osoby niebędące nauczycielami, a jedynie posiadające uprawnienia pedagogiczne. Jednocześnie to samo rozporządzenie zmieniło maksymalną liczbę uczniów przypadających na jednego egzaminatora pomocniczego – z 20 do 25, co pozwoliło angażować mniej obsługi do przeprowadzenia egzaminów. Dzięki nowym przepisom w trakcie egzaminu gimnazjalnego w dniach 10-12 kwietnia strajkujących nauczycieli zastąpiły osoby na emeryturze, księża, katecheci, siostry zakonne, urzędnicy, strażnicy miejscy, a także strażacy, leśnicy i przedstawiciele służby więziennej. Dopuszczanie do matury przez dyrektorów a nawet samorząd W związku ze zbliżającymi się maturami i niebezpieczeństwem ich przesunięcia, premier Morawiecki ogłosił, że wprowadzi przepisy, dzięki którym „w szkołach, w których rady pedagogiczne nie podejmą decyzji o dopuszczeniu do matur, prawo to będzie przysługiwać dyrektorowi. A jeśli i rada i dyrektor nie będą chcieli podjąć takich decyzji, to takie decyzje podejmie samorząd”. Próbując odebrać część ważnych kompetencji nauczycielkom i nauczycielom, premier próbował zmniejszyć siłę przetargową strajkujących, jako „zbędnych” w procesie edukacji, którego częścią jest wystawianie ocen, klasyfikacja i egzaminowanie. Kpina z przetargu zbiorowego – Okrągły Stół Edukacyjny Po 10 dniach strajku, 18 kwietnia, premier Morawiecki postanowił powołać nowe, nieumocowane prawnie ciało w celu rozstrzygnięcia trwającego sporu wokół zarobków nauczycielek i nauczycieli oraz kształtu edukacji – Okrągły Stół Edukacyjny. Do udziału w obradach okrągłego (fizycznie prostokątnego) stołu zaproszeni zostali: trzy biorące udział w sporze zbiorowym centrale: Solidarność, FZZ i ZNP oraz liczne przypadkowe organizacje i osoby, 5 wylosowanych nauczycieli, 5 przedstawicieli partii, Kancelaria Prezydenta, organizacje rodziców, związki samorządów, organizacje pozarządowe, a także pojedynczy eksperci, tacy jak Ewa Łętowska, Michał Kleiber, Andrzej Waśko, Henryk Domański. Warto podkreślić, że wszystkie zaproszone związki zawodowe, w tym Solidarność, odmówiły udziału w tym przedsięwzięciu. Pierwsze posiedzenie „okrągłego” stołu odbyło się dzień po zawieszeniu strajku – 26 kwietnia. Do końca roku szkolnego stół, cały czas bez związków zawodowych, obradował jeszcze trzy razy – 30 kwietnia, 10 maja i 17 czerwca. Podsumowanie Największa mobilizacja polskiego świata pracy od 1989 roku przestraszyła rząd na tyle, że zaczął on stosować nowe, niestosowane do tej pory środki w celu zwalczenia strajku. Obok „klasycznego” zastraszania, grania na emocjach, próby skompromitowania strajkujących i próby przeciągania trwania strajku, w celu zadania jak największych strat finansowych pracownikom, rząd posłużył się metodą ekspresowej zmiany prawa oraz ominął ustawę o rozwiązywaniu sporów zbiorowych w celu złamania strajku. Zmiana przepisów ad-hoc dotyczących sposobu klasyfikowania uczniów i przeprowadzania egzaminów odebrała strajkującym osobom ich uprawnienia, a tym samym uderzyła bezpośrednio w ich siłę przetargową – kwalifikacje do prowadzenia procesu edukacji. Okrągły Stół Edukacyjny to niespotykana do tej pory próba odejścia od ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Pamiętać warto o tym, że mimo bojkotu przez związki zawodowe i zakończenia strajku, stół obraduje nadal i bez udziału przedstawicieli pracownic i pracowników podejmuje ustalenia z rządem. Taktyki te rząd może stosować w przyszłości i są one bardzo niebezpieczne dla wszystkich sektorów, zwłaszcza pracowników sfery budżetowej. Warto być na nie przygotowanym. Katarzyna Rakowska / Warszawska Komisja Środowiskowa Przypisy: [1] Kwestia tego, czy podczas strajku wymagana jest obecność w pracy nie jest jednoznaczna. Jak wskazuje Piotr Krzyżaniak z Grupy Roboczej ds. Prawnych OZZ IP: Pogląd, że "podczas strajku wymagana jest obecność w pracy i sporządza się listy obecności" jest całkowicie niezgodny z tym, co w doktrynie prawa pracy uznaje się za pogląd większościowy, a do niedawna za konsensus. Do niedawna, bo pogląd odmienny zgłosił niedawno współpracujący ze strajkującymi nauczycielami K. Lisowski. K. Lisowski w swojej opinii pod tyt. Wynagradzanie nauczycieli oraz pracowników szkoły za okres strajku” (publikowanej jako „komentarz praktycznych” w: LEX/el 2019 ) wskazał, iż „[w]arunkiem nieodzownym przystąpienia do strajku jest jego obecność w zakładzie pracy(podpisanie listy) - z jednoczesnym powstrzymaniem się pracownika od wykonywania pracy”. Autor nie przedstawił jednak żadnych dowodów na udowodnienie tej tezy. Taki pogląd wymagałby dodatkowej argumentacji (której w opinii tej brak), bo nie wynika on literalnie z art. 17 ust. 1 Zgodnie z tym przepisem strajk polega na zbiorowym powstrzymywaniu się pracowników od wykonywania pracy w celu rozwiązania sporu dotyczącego interesów wskazanych w art. 1 Ustawodawca nie przesądza na czym polegać ma „powstrzymanie się od pracy”. W literaturze dotąd problem stawienia się pracownika w pracy rozważano przede wszystkim w kontekście wykazania gotowości do pracy – a więc przeciwstawiano to zachowanie strajkowi. Tak np. dr hab. M. Kurzynoga w swojej książce pod tyt. Warunki legalności strajku (LEX 2011) wskazywała (za W. Kuleszą), że „[o]becność strajkujących w miejscu zatrudnienia jest co najmniej konkludentnym zachowaniem, wyrażającym gotowość świadczenia pracy, gdy cele strajku zostaną osiągnięte”. W komentarzu do art. 17 ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, dr J. Żołyński (WKP 2012), wprost wskazuje, że „[u]dział w strajku uchyla konieczność ewidencjonowania czasu pracy, potwierdzania obecności w pracy oraz obowiązek stawienia się do pracy w miejscu wskazanym przez pracodawcę”. Natomiast prof. H. Lewandowski, w swoim komentarzu do tego przepisu (LexisNexis 2001), wskazuje na możliwość – nie zaś na obowiązek – pozostawania na stanowisku pracy podczas strajku. Zresztą ten pogląd jest motywowany tym, iż w doktrynie zdarzały się głosy całkowicie negujące możliwość pozostawania w miejscu pracy pracownika podczas strajku. Z tych też powodów wielu autorów podkreślało, iż przyjście do pracy podczas strajku nie zawsze jest jednoznaczne z ograniczeniem kierownika zakładu pracy w pełnieniu swoich obowiązków (art. 21 ust. 1 a mówiąc proście nie zawsze musi oznaczać strajk okupacyjny, którego legalność budzi do dziś wiele kontrowersji. Przy próbie zdefiniowania strajku w oparciu o art. 17 podkreśla się iż chodzi tu nie tylko o zbiorowe powstrzymanie się od pracy ale także o brak gotowości do jej świadczenia. Tak definiował strajk prof. B. Cudowski w swojej książce Spory zbiorowe w polskim prawie pracy (Białystok 1998, s 126), obecnie tak definiuj go dr hab. A. Tomanek w komentarzu pod red. prof. Baran (WKP 2019). Chodzi o to, że stawienie się do pracy jest zwykle uważane za przejaw gotowości do świadczenia pracy. Stąd też przy przyjściu pracownika do pracy podczas strajku występuje problem rozpoznania jego intencji. Z takim problemem mierzył się Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 7 września 2005 r. o sygn. II PK 390/04 (LEX nr 188096). Ostatecznie sąd stwierdził w tamtych przypadku, że w zastanych tam okolicznościach mimo trwania sporu zbiorowego okupowanie przez pracowników stołówki zakładowej nie było strajkiem, bo z ich zachowania wynikało, że chcą dopuszczenia do pracy. Oczywiście każdy taki stan faktyczny wymaga odrębnej oceny. Powyższe wskazuje, iż stawienie się w miejscu pracy wbrew twierdzeniu K. Lisowskiego nie jest obowiązkiem pracownika biorącego udział w strajku. Jako że pracownik taki nie wyraża gotowości do świadczenia pracy, to również nie musi wykonywać żadnych działań wynikających z tej gotowości, a więc także nie musi stawiać się do pracy. Mają racje ci autorzy, którzy jak np. prof. A. M. Świątkowski (komentarz pod red. Wratnego, Legalis 2009) czy prof. H. Lewandowski (LexisNexis 2001) wskazują na stawienie się w zakładzie pracy podczas strajku jako na działanie dodatkowego, co służy wsparciu żądań wysuniętych w sporze zbiorowym. Oczywiście rozumiem intencję K. Lisowskiego, który wskazując na obowiązek stawienia się w miejscu pracy pracownika w czasie strajku, chciał przedstawić dodatkowy argument na wsparcie tezy, iż do wyliczenia świadczeń przysługującym nauczycielom za czas strajku nie ma zastosowania rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 29 maja 1996 r. w sprawie sposobu ustalania wynagrodzenia w okresie niewykonywania pracy…. (tekst jednolity 2017 poz. 927). Moim zdaniem jest to argument niesłuszny, a dla wykazania że to rozporządzenie nie ma tu zastosowanie wystarczy już tylko treść par. 1 i 2 tego rozporządzenia. Po prostu to rozporządzenie stosuje się tylko do opisanych tam sytuacji a o uczestnictwie w strajku mowy tam nie ma!
. 5yxcmn31kb.pages.dev/525yxcmn31kb.pages.dev/4565yxcmn31kb.pages.dev/5495yxcmn31kb.pages.dev/6545yxcmn31kb.pages.dev/525yxcmn31kb.pages.dev/9925yxcmn31kb.pages.dev/2795yxcmn31kb.pages.dev/3665yxcmn31kb.pages.dev/5985yxcmn31kb.pages.dev/7635yxcmn31kb.pages.dev/2875yxcmn31kb.pages.dev/2025yxcmn31kb.pages.dev/835yxcmn31kb.pages.dev/4795yxcmn31kb.pages.dev/582
szkoły biorące udział w strajku