Mimo tego, że jego samego ogarnęła gorycz, świat dalej wspomina to osiągnięcie jako wielkie wyróżnienie dla polskiej literatury, a powieść „Chłopi”, dzięki której Reymont dostał Nobla, dalej jest chętnie czytana. To jeszcze nie koniec listy polskich laureatów, którzy dostali nagrodę Nobla w dziedzinie literatury.

9 października 2014, 07:15 Urodzona 20 maja 1935 w Warszawie. Światową sławę przyniósł jej wywiad z Markiem Edelmanem "Zdążyć przed Panem Bogiem" z 1977 roku. Wydała także zbiory reportaży, Trudności ze wstawaniem (1990), Taniec na cudzym weselu (1994), Dowody na istnienie (1996), Tam już nie ma żadnej rzeki (1998), To ty jesteś Daniel (2001). Jej teksty były podstawą scenariuszy filmów Krótki dzień pracy Krzysztofa Kieślowskiego i Daleko od okna Jana Jakuba Kolskiego. Jej twórczość przetłumaczono na wiele języków. Jej nazwisko zestawieniach bukmacherskich się nie pojawia, ale według szwedzkich ekspertów ma szansę na literackiego Nobla. / AKPA Dziś poznamy laureata najbardziej prestiżowej nagrody literackiej na świecie. O godzinie dowiemy się, kto otrzyma Literacką Nagrodę Nobla. W tym roku na tajnej liście Szwedzkiej Akademii znalazły się nazwiska 210. nominowanych. Wśród pisarzy typowanych do nagrody jest w tym roku kilku Polaków: Adam Zagajewski, Olga Tokarczuk i Tadeusz Konwicki. W naszej galerii prezentujemy też literatów, których nazwiska pojawiały się na listach potencjalnych kandydatów do literackiego Nobla jednak tego najwyższego lauru nigdy nie dostali. 2 Typowany do literackiego Nobla od lat. Pojawia się co roku na listach bukmacherskich. Zagajewski urodził się 21 czerwca 1945 we Lwowie. Polski poeta, eseista, prozaik, tłumacz, laureat Międzynarodowej Nagrody Neustadt w dziedzinie literatury (2004). Tworzy niemal wyłącznie wiersze białe i wolne. W jego poezji znajdują się także nawiązania do mityzacji rzeczywistości i epifanii. AKPA 3 Wymieniana, w zależności od zakładu bukmacherskiego, w drugiej lub trzeciej dziesiątce typowanych do nagrody Nobla. Powieściopisarka i eseistka. Najbardziej utytuowana autorka polska średniego pokolenia. Ceniona zarówno przez krytyke literacką, jak i szeroką publiczność. Trzykrotnie nominowana do Nagrody NIKE za każdym razem zdobywała Nagrodę Czytelników. Laureatka Nagrody Fundacji Kościelskich (1997) oraz Paszportu "Polityki" (1997). AKPA 4 Ryszard Kapuścinski (04 III 1932 – 23 I 2007), publicysta, dziennikarz. Był wymieniany wśród kandydatów do Nobla 2006. Kapuściński próbował wyjaśnić świat. Kiedy czytałem po francusku jego "Heban", byłem bardzo zaskoczony tym, jak dobrze zrozumiał Afrykę. Myślę, że to jeden z największych polskich pisarzy i bardzo żałuję, że nie przyznano mu Nagrody Nobla. Dla mnie było on połączeniem między Polską i Afryką. W „Kielonku" próbowałem spłacić swój dług wobec niego - mówił w wywiadzie dla tygodnika "Polityka" kongijski pisarz Alain Mabanckou. AKPA 5 Zmarły tego roku we Wrocławiu polski poeta, dramaturg, prozaik i scenarzysta. Debiutował w częstochowskim piśmie literacko-artystycznym „Głos Narodu” satyrycznym wierszem „Figa z Unry”.Według Julian Przybosia Różewicz był poetą, który „jak Minerwa z głowy Jowisza wyskakuje zupełnie zbrojny”. "Kartoteka" Różewicz to pierwszy przykładem teatru absurdu w polskiej literaturze. Czy Nobel zasłużył na Różewicza? - pytał swego czasu miesięcznik "Znak". Różewicz nie dostał go, bo tego nie chcieliśmy. W Polsce nieomal od początku towarzyszył poecie cień nieufności. Był i jest dla nas twórcą zbyt ciemnym, zbyt trudnym i w dodatku zbyt słabo budzi zbiorowe emocje - pisał wtedy Piotr Śliwiński. AKPA 6 W 1980 był rozważany jako jeden z kandydatów do literackiej Nagrody Nobla. Ostatecznie otrzymał ją Czesław Miłosz. Jest najczęściej tłumaczonym polskim pisarzem, a w pewnym okresie był najbardziej poczytnym nieanglojęzycznym pisarzem SF. Jego książki zostały przetłumaczone na 41 języków i osiągnęły łączny nakład ponad 30 mln egzemplarzy. Wpływ Lema na światową literaturę SF krytycy przyrównują do wpływu H. G. Wellsa czy Olafa Stapledona. Agencja Gazeta / Fot. Krzysztof Karolczyk AG 7 Kulisy kwestii czy w ogóle autor "Pana Cogito" był kiedykolwiek brany pod uwagę przez Akademię i ewentulualnie w jakich okolicznościach został odrzucony poznamy za lat kilkadziesiąt, kiedy protokoły obrad jury staną się dostępne dla prasy i badaczy. Agencja Gazeta / KUBA ATYS 8 Urodzony 1 IV 1902, zmarł 31 I 1985, polski prozaik i publicysta. W maju 1943 po odkryciu przez Niemców w Katyniu grobów oficerów polskich zamordowanych przez Sowietów, na zaproszenie niemieckie i za zgodą polskich władz podziemnych udał się do Katynia jako obserwator ekshumacji zwłok. Po powrocie w Gońcu Codziennym ukazał się wywiad z J. Mackiewiczem pt. „Widziałem na własne oczy”, w którym zrelacjonował pobyt w miejscu kaźni polskich oficerów. W 1945 opracował białą księgę o mordzie katyńskim – "Zbrodnia katyńska w świetle dokumentów" z przedmową gen. Andersa, która ukazała się w roku 1948. W 1974 uniwersytet amerykański w Kansas zgłosił Mackiewicza do Nagrody Nobla Wikimedia Commons 9 Był o krok od Nobla w 1968 r. W dniu, w którym miał zapaść wyrok, moja godność była szmatą, moja suwerenność głupstwem. Dolary, dolary, dolary - pisał sam Gombrowicz. Pisarz przegrał z Kawabatą. Wikimedia Commons 10 Polski pisarz, eseista i tłumacz literatury, autor "Mitologii". W 1968 roku oficjalnymi kandydatami wysuwanymi przez polskie środowisko literackie do Nobla byli w tamtym czasie Jerzy Andrzejewski, Jan Parandowski i Iwaszkiewicz. PAP Archiwalny / Stanislaw Dabrowiecki 11 "Sława i chwała", "Czerwone tarcze" i "Pasje błędomierskie" Iwaszkiewicza to owoc wielkich, zawiedzionych ambicji na Nobla. Wiedział, że Nobel bierze na epikę. A do tego eseje z podróży, o Włoszech, o Sycylii, pokazujące, że oto macie do czynienia z Europejczykiem z dziada pradziada, tylko tak intrygująco egzotycznym. Nawet "Podróże po Polsce", mające pokazać czytelnikowi zagranicznemu ten dziwny kraj, były takim przygotowaniem - dość przetłumaczyć na francuski i wydać u Gallimarda (śmiech). Moim zdaniem cała "Twórczość" pod kierownictwem Iwaszkiewicza była nastawiona na moment, kiedy Iwaszkiewicz tego Nobla dostanie - mówił w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Jan Gondowicz. PAP Archiwalny / PAP 12 W 1939 roku Marię Dąbrowską zgłosił slawista z Uppsali, profesor Liljegren. Podstawą nominacji były "Noce i dnie". Komitet Noblowski zamówił recenzję u Alfreda Kalgrena, swojego stałego specjalisty od literatur słowiańskich. Była druzgocąca. I głęboko niesprawiedliwa - opisuje w "Gazeta Wyborcza". Kalgren nie rozumiał, dlaczego dzieło, liczące 2250 stron, nosi tytuł "Noce i dnie", "skoro nocą nic się nie dzieje". Bohaterowie mają zbyt drobnomieszczańskie maniery, by zmieniać noc w dzień albo robić po ciemku cokolwiek nieprzyzwoitego. Kalgren chciałby, żeby "Noce i dnie" okazały się swoistym dopełnieniem "Chłopów", żeby były polską epopeją ziemiańską. Zarzuca Dąbrowskiej, że nie wykorzystała tej szansy. "Dobra lektura na bezsenne noce" - pisał Kalgren. Komitet Noblowski kandydaturę Dąbrowskiej odrzucił, by już nigdy do niej nie powrócić. PAP Archiwalny / Henryk Grzeda 13 Narodowy wieszcz Izraela. Ma tam taką samą rangę co w Polsce Mickiewicz. Nazywany „odnowicielem poezji hebrajskiej”. Był oficjalnym kandydatem do literackiej narody Nobla w 1934 roku. Nagrodę otrzymał wtedy Luigi Pirandello, Włoch. Wikimedia Commons 14 Polski historyk kultury, filolog klasyczny, profesor Uniwersytetu w Petersburgu i Uniwersytetu Warszawskiego, członek Polskiej Akademii Umiejętności. Był jednym z najwybitniejszych i najwszechstronniejszych badaczy świata antycznego. W latach 20. kilkakrotnie zgłaszano jego kandydaturę do Literackiej Nagrody Nobla. Jak podaje Wikipedia był mocno krytykowany za swoje proniemieckie nastawienie – stał na czele tzw. Międzynarodowej Unii Intelektualnej, która w 1934 roku witała przybywającego z wizytą do Warszawy Goebbelsa. Kiedy wybuchła II wojna światowa Zieliński, za zgodą władz hitlerowskich, został wywieziony przez swojego syna do Monachium. Zatrzymał się w Schondorf nad Ammersee u syna Feliksa, nauczyciela miejscowego gimnazjum. Zmarł w 1944 i został pochowany na miejscowym cmentarzu przy kościele św. Anny. Jednak według Hanny Mortkowicz-Olczakowej, proces demencji starczej był u progu wybuchu wojny u Zielińskiego mocno posunięty i nie do końca ogarniał on wojnę i sytuację w jakiej się Polska i świat znalazły. Zmarł pod koniec wojny, ale do końca tytułował się profesorem Uniwersytetu Warszawskiego. Wikimedia Commons Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję Zobacz więcej Przejdź do strony głównej

Nobel 2016r. z medycyny trafił do Japończyka Yoshinori Ohsumi. Jego odkrycie pomoże chorym na raka, Parkinsona i cukrzycę. Odkrycie Yoshinori Ohsumi dotyczy mechanizmów autofagii. Dzięki niemu wiemy, w jaki sposób komórka pozbywa się odpadów, dokonując recyklingu białek. Część odnośników w artykule to linki afiliacyjne.
Watykański dziennik "L'Osservatore Romano" zastanawia się w niedzielnym wydaniu, dlaczego Jan Paweł II nie otrzymał Pokojowej Nagrody Nobla. Gazeta wyraża jednocześnie opinię, że trudno uznać tegorocznego laureata - prezydenta Baracka Obamę za pacyfistę, biorąc pod uwagę jego posunięcia dotyczące amerykańskiego zaangażowania wojskowego w Iraku i Afganistanie oraz jego stanowisko wobec aborcji. Wobec toczącej się dyskusji na temat wpływu, jaki Nagroda Nobla może mieć na prezydenturę Obamy, "upadły wszystkie wątpliwości, jakie w przeszłości przyczyniły się do fiaska najbardziej autorytatywnych kandydatur, takich jak przez długi czas wysuwana kandydatura Jana Pawła II, zgłaszanego od 1999 roku (kiedy Nobla przyznano Lekarzom bez Granic), a przede wszystkim uważanego za superfaworyta w roku 2003, po tym gdy potępił wojnę w Iraku" - napisała publicystka watykańskiej gazety. "W owym roku liczne inicjatywy i poparcie wielkiej części świata zdawały się predestynować go w naturalny sposób do tej prestiżowej nagrody, a za faworyta uważali go wręcz bukmacherzy" - przypomniała. "Jednakże Komitet mianowany przez norweski parlament nie wybrał go i wolał zamiast niego irańską prawniczkę Szirin Ebadi" - dodała. Autorka artykułu oceniła: "Papież Wojtyła uznany został przez członków jury za zbyt konserwatywnego w innych dziedzinach, a poza tym obawiano się, że jeśli wraz z nim zostanie nagrodzony Kościół katolicki, jedna religia będzie uprzywilejowana kosztem innych". "Obawy te zostały najwyraźniej przezwyciężone w znacznie bardziej kontrowersyjnym przypadku przyznania Nobla Obamie" - skonstatował "L'Osservatore Romano". Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć.
Zaskakujące kulisy powstania Nagrody Nobla z ekonomii. Peter Nobel, z rodziny słynnego wynalazcy, porównał ekonomicznego Nobla do „kukułczego jaja”, które zostało podrzucone bez woli „rodziców”, czyli fundacji przyznającej nagrody. Kulisy tego wydarzenia opisują Avner Offer i Gabriel Söderberg w książce „The Nobel Factor

Deviation Actions

Idę o zakład, że w tym, iż Herbert nie dostał Nobla, maczali w jakiś sposób palce jego wpływowi, krajowi adwersarze. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że co najmniej kilkakrotnie był wcześniej zgłaszany do tej nagrody, że ze względu na liczne tłumaczenia jego poezji w językach angielskim i niemieckim, a także na opracowania

Taką opinią podzielił się główny rzecznik nagrody Nobla dla autora "Popiołów", Konrad Czarnocki, którego wspomnienia opublikowało właśnie warszawskie Muzeum Literatury. Promocja książki "Nobel dla Żeromskiego?" odbyła się we środę w warszawskiej siedzibie Muzeum Literatury. Malarz Konrad Czarnocki, uczeń Józefa Mehoffera, był we wczesnych latach 20. attache przy polskiej ambasadzie w Sztokholmie. Jednym z głównych przedmiotów swojej działalności uczynił starania o przyznanie swemu ukochanemu pisarzowi - Stefanowi Żeromskiemu - literackiego Nobla. Od 1918 roku polskim kandydatem do nagrody był Władysław Stanisław Reymont, ale jego szanse na otrzymanie nagrody oceniane były jako bardzo niskie. To Czarnocki przekonał Alfreda Jensena - referenta literatur słowiańskich przy Instytucie Noblowskim, aby zapoznał się z twórczością Żeromskiego. Dostarczył krytykowi książki, artykuły i przekłady. To także Czarnocki przekonał ambasadora Polski w Sztokholmie, aby dyskretnie pracował nad stworzeniem atmosfery sprzyjającej wybraniu polskiego kandydata. Na przyjęcia w polskiej ambasadzie zapraszano wpływowych krytyków literackich, Fredrika Boeoeka, najważniejszego recenzenta dziennika "Svenska Dagbladet". Starania przyniosły pewne efekty - "Wierna rzeka" miała w Szwecji bardzo dobre przyjęcie. Trzeba jednak było dokonać oficjalnego zgłoszenia kandydatury Żeromskiego do Nobla przez Polską Akademię Umiejętności. Jej zarząd opanowany przez ludzi takich jak Stanisław Wróblewski, a więc sympatyzujących ze skrajną prawicą, był niechętny lewicującemu Żeromskiemu. Doszło do tego, że ambasada polska w Szwecji zagroziła Polskiej Akademii Umiejętności, iż znajdzie grupę szwedzkich literatów, którzy wysuną kandydaturę Żeromskiego do Nobla. Postawieni wobec takiej alternatywy członkowie Polskiej Akademii Umiejętności choć niechętnie, zgłosili nazwisko Żeromskiego na listę kandydatów w 1921 roku. Przez kilka lat wokół polskiej sprawy pozornie niewiele się działo. Literackie Noble przyznawane były pisarzom innych narodowości. Czarnocki nie ustawał jednak w wysiłkach zwrócenia uwagi członków Szwedzkiej Akademii na polską literaturę. Doszło nawet do udekorowania Frederika Boeoeka polskim odznaczeniem państwowym. Sam Żeromski przyjmował go uroczyście w swoim domu podczas wizyty w Warszawie. Wreszcie, w latach 1922-23 klimat wokół literatury Polski - młodego państwa, które właśnie obroniło swoją niepodległość - zmienił się w ocenach Szwedzkiej Akademii na korzyść. Kandydatura Żeromskiego ponownie stała się przedmiotem obrad na równi z kandydaturą Reymonta. Tymczasem w 1922 roku ukazała się powieść Żeromskiego "Wiatr od morza" - o polskości ziem nadbałtyckich i wielopokoleniowej walce z germanizacją. Książka, jak można się było spodziewać, zebrała miażdżące recenzje w Niemczech. Z głosami niemieckich krytyków zgodził się niespodziewanie Frederick Boeoek - ten sam, o którego przychylność tak zabiegała polska ambasada. Jego głos przeważył i kandydatura Żeromskiego w Szwedzkiej Akademii przepadła. Nobla w 1924 roku dostał Władysław Reymont za powieść "Chłopi". Oto jak przedstawiała się cała ta historia w oczach Konrada Czarnockiego, jednej z najbardziej zaangażowanych w nią osób - wynika z opublikowanych właśnie przez Muzeum Literatury wspomnień. W ostatnich latach, po otwarciu archiwów obrad Szwedzkiej Akademii z tego okresu, okazało się, że decydujące znaczenie miały jednak względy literackie - styl Żeromskiego wydał się akademikom ciężki i przesadny, poruszane tematy - lokalne, klimat prozy - pesymistyczny i zniechęcający czytelnika. Danuta Wałęsa prezentuje Pokojową Nagrodę Nobla odebraną w imieniu męża Lecha Wałęsy. Z lewej - syn Bogdan. PAP/Archiwum. 5 października 1983 roku Komitet Noblowski ogłosił decyzję o Prezydent Aleksandra Dulkiewicz zapragnęła uczynić Gdańsk Miastem Literatury UNESCO. Jej zastępca Piotr Grzelak rozpoczął starania o ten prestiżowy tytuł od… próby likwidacji siedziby gdańskiego oddziału Związku Literatów Polskich. Po ponad 50 latach współpracy Miasto chce wypowiedzieć ZLP dzierżawę „Klubu Pisarza”. „W bieżącym roku pomorscy pisarze zrzeszeni w gdańskim oddziale Związku Literatów Polskich obchodzili dwa jubileusze. Pierwszym była 102. rocznica założenia - z inicjatywy Stefana Żeromskiego - organizacji o nazwie Związek Zawodowy Literatów Polskich. Drugim – 76. rocznica powołania ZLP na Wybrzeżu Gdańskim. Zanosiło się także na trzecie święto – półwiecze działalności ludzi pióra w sercu Głównego Miasta, w kamieniczce przy ulicy Mariackiej 50/52, gdzie mieści się „Klub Pisarza”. Niestety tej rocznicy pomorscy twórcy i miłośnicy literatury mogą nie doczekać, ponieważ władze Gdańska postanowiły z końcem lipca br. wypowiedzieć Związkowi umowę dzierżawy”, pisze na jednym z portali społecznościowych prezes gdańskiego oddziału ZLP, Stanisław Załuski. 93-letni autor wydanej kilka dni temu trzytomowej, monumentalnej powieści o powojennym Gdańsku, skarży się ponad to, że Urząd Miasta chce zawłaszczyć pomorską przestrzeń kultury, niszcząc przy okazji niezależne środowiska twórcze. - Ani prezydent Dulkiewicz, ani podlegli jej urzędnicy, nie przyjmują do wiadomości argumentów, że wyrzucenie tak zasłużonej dla kultury instytucji, jaką jest Związek Literatów Polskich, zwłaszcza w momencie, gdy Gdańsk stara się o tytuł Miasta Literatury UNESCO, szkodzi nie tylko wizerunkowi Gdańska, lecz także nie służy obrazowi polskiej kultury na arenie międzynarodowej – mówi Stanisław Załuski. – Pracownicy ratusza pozostają głusi na wszelkie propozycje Zarządu ZLP, zmierzające do rozwiązania problemu. Wygląda na to, że liczy się jedynie aspekt finansowy. A przecież rolą samorządu jest wspieranie lokalnej kultury. Zdaniem Załuskiego, decyzja miejskich urzędników zaprzepaści nie tylko siedemdziesięcioletni dorobek polskich pisarzy na Pomorzu, lecz także zniszczy ostatecznie środowisko literackie w Gdańsku. - Ta niezwykła determinacja urzędników jest wysoce zastanawiająca – dodaje Załuski. - Zwłaszcza, że w Gdańsku na podobnych zasadach działają inne związki twórcze, do których pani Dulkiewicz nie ma zastrzeżeń. Przystań pisarzy i artystówHistoria gdańskiego oddziału Związku Literatów Polskich w Gdańsku zaczyna się na początku lat 70. ubiegłego wieku. To wtedy władze Gdańska przydzieliły Związkowi „Klubu Pisarza”. Wcześniej, od 1946 roku, literaci mieli swoją siedzibę w Sopocie. - Gdański „Klub Pisarza” szybko zyskał miano jaskini poetów. Organizowano tu spotkania autorskie i huczne biesiady, nie tylko o charakterze literackim – wspomina prezes Załuski. - Na Mariackiej gościli laureaci nagrody Nobla Günter Grass i Czesław Miłosz. Bywał Zbigniew Herbert, Edward Stachura, Ernest Bryll. Swoją przystań mieli tu Mietek Czychowski, Jerzy Afanasjew, Staszek Hebanowski, Zbyszek Żakiewicz, Lech Bądkowski, Antek Fac, Jerzy Kamrowski, prof. Jerzy Samp. Częstymi bywalcami byli też artyści, Ryszard Stryjec, Bronisław „Buni” Tusk oraz profesorowie gdańskiej ASP Władysław Jackiewicz i Marek Model. Nasz „Klub” przed pandemią odwiedzali również Krystyna Łubieńska, Halina Frąckowiak, Anna Popek, Maciej Zembaty, Ryszard Poznakowski, Wojciech Fułek, Mikołaj Trzaska, Maciej Kosycarz, Krzysztof Skiba, Paweł „Koñjo” Konnak, Andrzej Stasiuk, Olaf Kühl i cała plejada pisarzy i dziennikarzy młodszego pokolenia. Można więc śmiało powiedzieć, że „Klub Pisarza” przez dziesięciolecia był na mapie kulturalnej Trójmiasta miejscem „kultowym”. Dobra passa skończyła się wraz z pandemią i wprowadzonymi przez rząd obostrzeniami sanitarnymi. „Klub” musiał ograniczyć godziny otwarcia i zrezygnować z imprez literackich, muzycznych i wernisaży, które do tej pory stanowiły o wyjątkowości tego miejsca… I właśnie zawieszenie działalności Urząd Miasta uznał za najlepszy pretekst do wypowiedzenia Związkowi umowy. Każdy powód dobry W czasach PRL gdańska siedziba ZLP była finansowana przez Bibliotekę Wojewódzką i był to lokal zamknięty dla osób z zewnątrz. Otwierano go jedynie na spotkania autorskie i zebrania członków ZLP. Po transformacji ustrojowej 1989 roku, dzięki staraniom ówczesnego prezesa oddziału ZLP prof. Andrzeja Piskozuba, 12 października 1990 roku zawarta została nowa umowa dzierżawy. W jej ramach ZLP, aby utrzymać płynność finansową Związku, dostał od Miasta zgodę na prowadzenie działalności gastronomicznej. - Współpraca przez te wszystkie lata układała się bardzo poprawnie… Aż do początków zeszłego roku – mówi Stanisław Załuski. - 12 lipca 2021 roku Zarząd ZLP otrzymał pismo, podpisane przez wiceprezydenta Piotra Grzelaka, w którym tenże urzędnik oświadczył, że od tej chwili Miasto, za połowę dzierżawionego nam lokalu, będzie pobierało opłaty na zasadach obowiązujących lokale komercyjne. Nie chcąc zaogniać sytuacji, Zarząd ZLP przystał na takie rozwiązanie. Zgoda na prowadzenie gastronomii obowiązywała jednak tylko do końca 2021 roku. W tej sytuacji Zarząd ZLP udał się do dyrektora Nieruchomości Gdańskich Przemysława Guzowa, z prośbą o wydanie zezwolenia na podnajem i kontynuowanie działalności gastronomicznej, bez której Związek nie będzie miał funduszy na należyte wykonywanie zadań statutowych. Odpowiedź była jednak odmowna. - Co więcej, dyrektor Guzow oświadczył, że Związek musi opuścić lokal przy ulicy Mariackiej, ponieważ „z niego nie korzysta”. W zamian zaproponował lokum zastępcze – wyjaśnia Załuski. – Być może klitka z aneksem kuchennym i wejściem od podwórka dałaby się zaadaptować na warsztat szewski, ale w żadnym razie nie na siedzibę instytucji kultury, w której odbywają się spotkania autorskie, prelekcje, odczyty i wernisaże… Przy czym zaznaczam, że nie podejrzewam pana Guzowa o złą wolę, ani tym bardziej o „ageizm”. Sądzę, że ten człowiek nie ma po prostu pojęcia o tym, jak wygląda oprawa imprez kulturalnych. Wolne słowo dla wybrańców?W marcu br. władze Gdańska wezwały Rosyjskie Centrum Nauki i Kultury do opuszczenia lokalu przy ulicy Długiej 35. Powodem była antyukraińska działalność placówki. Jednocześnie Miasto zapowiedziało, że w przejętym budynku będzie realizować projekt kulturalny o nazwie „Wolne Słowo. Autorzy przeciw autokracji". Na łamach jednej z lokalnych gazet prezydent Dulkiewicz obwieściła ponad to, że: „My w Gdańsku wierzymy, że kultura, słowo, literatura są czynnikami kształtującymi społeczeństwa, narody i wspólnoty. […] Wierzymy, że słowo jest nośnikiem zmiany, nowych idei i życia społecznego”. - To na pewno słuszna decyzja - przyznaje prezes Załuski. - Nadal jednak nie rozumiem, dlaczego ZLP został potraktowany w taki sam sposób jak „centrum putinowskiej propagandy”? To bardzo dziwne, zwłaszcza w kontekście deklaracji dyrektor Biura Prezydenta ds. Kultury, p. Barbary Frydrych, która wyznała mediom: „Marzy nam się, żeby planowane przez nas działania przyczyniły się do wzmocnienia życia literackiego oraz kultury pisania i czytania w Gdańsku, a także doprowadziły do współpracy wszystkich działających w mieście podmiotów – instytucji kultury, organizacji pozarządowych, księgarń kameralnych, uczelni wyższych. Przede wszystkim chcemy w ten sposób wzmocnić samych ludzi pióra: pisarzy, poetów i tłumaczy”. „Czy wyrzucenie ZLP ze swojej siedziby jest właśnie tym ‘wzmacnianiem życia literackiego’? Czy prowadzi do ‘współpracy wszystkich działających w mieście podmiotów’? A może dyrektor Biura Prezydenta ds. Kultury, Barbara Fryrdych, uważa, że jedynie działania wymyślone przez Urząd Miasta mają w Gdańsku prawo bytu? Co to jednak ma wspólnego z ‘wolnym słowem’ i działaniami ‘przeciwko autokracji’?, pyta prezes Załuski w liście do prezydent Dulkiewicz, zaznaczając jednocześnie, że pomorskie środowisko literackie chętnie włączy się w proponowaną „współpracę wszystkich działających w mieście podmiotów”. Opinie sygnalistówW cztery godziny po opublikowaniu w internecie listu do prezydent Miasta Gdańska na Twitterze pojawił się wpis sygnowany przez „Zespół Prasowy Gdańsk”. Czytamy w nim „W nawiązaniu do pisma p. Załuskiego dot. najmu lokalu przy ulicy Mariackiej 50/52 z przykrością stwierdzany, że we wskazanym miejscu Związek Literatów Polskich od dłuższego czasu nie prowadzi działalności o charakterze kulturalnym ze szczególnym uwzględnieniem tematyki literackiej”. […] „Przez ostatnie lata zauważono również zanik aktywności ZLP o. Gdańsk w przestrzeni publicznej czy internetowej. Od 2015 roku związek nie informuje o wydarzeniach odbywających się w tym miejscu, nie sposób doszukać się informacji na portalach społecznościowych czy na stronie internetowej. Sygnały o braku aktywności ZLP oraz negatywne oceny działalności tej organizacji otrzymujemy również od gdańskich środowisk literackich. Informowaliśmy ZLP o naszych wątpliwościach oraz złożona została propozycja innego lokalu z czego związek nie skorzystał”. - Mam już 93 lata, może dlatego nie uznaję wpisów w mediach społecznościowych za właściwy sposób komunikacji, zwłaszcza z urzędami – komentuje prezes ZLP. – Powiem tylko tyle, że to wpis krzywdzący całe nasze środowisko. Bo oparty na „ocenach” jakichś anonimowych sygnalistów z „gdańskich środowisk literackich”. Do tego bardzo nieporadnie napisany. Autorzy tej notatki nie wspomnieli oczywiście ani słowem o naszym „Liście intencyjnym” skierowanym do gdańskich środowisk twórczych i o woli powołania w siedzibie Związku „Klubu Literatów i Dziennikarzy”. Zastanawiam się, skąd w ogóle pomysł, że ZLP ma obowiązek informować Urząd Miasta o swojej aktywności? Jako prezes ZLP od wielu lat uczestniczę w pracach kapituły Pomorskiej Nagrody Artystycznej, ale jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś z Urzędu Marszałkowskiego domagał się ode mnie relacji na temat aktywności członków naszego Związku. Od raportowania są urzędnicy. Pisarze są od pisania książek. Klub Literatów i Dziennikarzy List prezesa Załuskiego do prezydent Dulkiewicz kończy się opisem najnowszej inicjatywy Zarządu gdańskiego oddziału ZLP. Załuski informuje w nim, że Związek podpisał „Porozumienie” z przedstawicielami „środowisk literackich i dziennikarskich, wyznających pogląd, że istnieje pilna potrzeba wspierania i promowania niezależnych pomorskich twórców: prozaików, poetów, tłumaczy, dziennikarzy, publicystów, reportażystów, księgarzy, wydawców oraz pozostałych osób zajmujących się kulturą słowa w socialmediach”. W ciągu zaledwie paru dni na apel Związku odpowiedział gdański oddział Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, Stowarzyszenie „Federacja Młodzieży Walczącej” i redakcja „Dziennika Bałtyckiego. Obecnie dobiegają końca rozmowy z kilkoma innymi Jako Zarząd ZLP, zdecydowaliśmy się umożliwić gdańskim środowiskom twórczym wspólne korzystanie z lokalu przy ulicy Mariackiej. Nie chcemy tego miejsca wyłącznie dla siebie, chętnie się nim podzielimy ze wszystkimi, którzy chcą rzeczywistej wolności słowa i fermentu intelektualnego, bez względu na przekonania polityczne – podkreśla Stanisław Załuski. – W naszym „Klubie”, jeśli oczywiście Miasto nam go nie odbierze, będzie miał wkrótce siedzibę gdański odział Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, który obecnie nie posiada w Gdańsku żadnego lokum. Stanisław Załuski zapowiada, że na Mariackiej, już na jesieni ruszą cykliczne wieczory autorskie, spotkania z pasjonatami historii Gdańska i Pomorza, medioznawcami, krytykami sztuki i ekspertami od spraw gospodarczych. Prezes zapowiada także wykłady i odczyty naukowe, a także kameralne koncerty i wernisaże sztuki i fotografii. A wszystko to przy medialnym wsparciu regionalnych publikatorów - prasy, radia i telewizji. Związek chce także odtworzyć czytelnię periodyków kulturalnych i biblioteczkę pomorskich autorów książek. Czy prezydent Aleksandra Dulkiewicz storpeduje ofertę Związku Literatów Polskich, czy wręcz przeciwnie - przyjmie ją z entuzjazmem? O tym dowiemy się już ofertyMateriały promocyjne partnera
Dlaczego odkrywca szczepionki przeciwko tyfusowi plamistemu Rudolf Weigl nie otrzymał Nagrody Nobla? To pytanie powraca co jakiś czas, a kolejną okazją jest nowa biografia tego wielce zasłużonego uczonego „Profesor Weigl i karmiciele wszy”.
Tołstoj, Tolkien, Joyce, Roth, Gombrowicz, Herbert, Różewicz to tylko niektórzy wybitni pisarze, których ominęła literacka Nagroda Nobla, zaś wiele wyborów członków Szwedzkiej Akademii po latach oceniane jest jako pomyłki. W czwartek poznamy nazwisko tegorocznego laureata nagrody. W 1897 r. członkowie Szwedzkiej Akademii dowiedzieli się z testamentu Alfreda Nobla - wynalazcy dynamitu - że mają stać się jury międzynarodowej nagrody, przyznawanej co roku jakiemuś pisarzowi za "najwybitniejsze dzieło o tendencjach idealistycznych". Członkowie Akademii, której zadaniem była troska o czystość języka szwedzkiego i popularyzowanie szwedzkiej literatury, nie czuli się powołani do oceniania literatury światowej. Pięć lat później - w 1901 roku - uznali jednak, że francuski poeta Rene Sully Prudhomme spełnia podane w testamencie Nobla kryteria i przyznali mu nagrodę. Już ta pierwsza w historii literackiego Nobla decyzja akademików wywołała kontrowersje. Lew Tołstoj był zgłoszony do nagrody i uchodził za najpoważniejszego kandydata. Gdy nagrodzono Prudhomme'a 42 najwybitniejszych szwedzkich artystów i pisarzy (z Augustem Strindbergiem, który także Nobla nigdy nie dostał) napisało do Tołstoja list z przeprosinami za decyzję Akademii. Pisarze podkreślali, że nie identyfikują się z ocenami Akademików. W odpowiedzi Tołstoj napisał: "Ucieszyła mnie wiadomość, że nie zostałem wyróżniony Nagrodą Nobla. Sprawiłaby mi ona wielki problem, ponieważ nie wiedziałbym, co zrobić z wygraną. Jestem pewien, że te pieniądze mogą przynieść tylko zło". Wielu klasyków literatury XX wieku obeszło się bez Nagrody Nobla. James Joyce nigdy nie został nawet zgłoszony do nagrody, Graham Greene natomiast nominowany był aż 12 razy pomiędzy 1950 a 1966 rokiem, ale nagrody nie dostał. W roku 1961 został zgłoszony do Literackiej Nagrody Nobla Tolkien. Jego kandydatura została odrzucona z powodu "drugorzędnego statusu prozy" - jak napisano w ujawnionych po pół wieku dokumentach Szwedzkiej Akademii. W ocenie noblowskiego jury "Władca Pierścieni" "w żadnej mierze nie dorasta do rangi literatury najwyżej próby". Nobla w 1961 roku otrzymał jugosłowiański powieściopisarz Ivo Andric. Szanse na otrzymanie Nagrody Nobla w 1969 roku miał Witold Gombrowicz - wynika z ujawnionych w styczniu 2020 roku, po 50 latach, archiwów Akademii Szwedzkiej. W tym samym roku jednak polski dramaturg zmarł, a literackiego Nobla otrzymał Irlandczyk Samuel Beckett. Kandydaturę Witolda Gombrowicza w 1969 roku zgłosił wykładowca Uniwersytetu Yale Jan Kott. O tym, że Gombrowicz był traktowany jako jeden z faworytów, świadczy opracowanie eksperckie zlecone przez Akademię Szwedzką teatrologowi Perowi Erikowi Wahlundowi na temat twórczości "czterech wielkich dramaturgów". Do tego grona oprócz Polaka zaliczono także Samuela Becketta, Eugene'a Ionesco oraz Jeana Geneta. Nobla dostał Beckett, choć przewodniczący Komitetu Noblowskiego Anders Oesterling zgłosił zastrzeżenia, opisując twórczość irlandzkiego dramaturga jako "negatywną i mającą depresyjny charakter". W 1974 roku wśród kandydatów do literackiego Nobla byli Graham Greene, Vladimir Nabokov i Saul Bellow, Akademia zdecydowała się jednak nagrodzić szwedzkich pisarzy Eyvinda Johnsona i Harry'ego Martinsona. Skandal wybuchł wcale nie dlatego, że żaden z laureatów nie był szerzej znany ani ceniony poza granicami Szwecji, chodziło o to, że obaj nobliści byli czynnymi członkami Szwedzkiej Akademii i brali udział w głosowaniu. Bellow dostał Nobla w 1976 roku, ani Greene ani Nabokow nie dostąpili tego wyróżnienia. Również po kościelnym chrzcie nie brakuje ceremonii odganiania złych duchów. Równie ważną rolę odgrywają opisy obyczajów typowych dla kultury chłopskiej. W trakcie przygotowań do ślubu i wesela Boryna musi przestrzegać określonych zasad i kolejności: posłanie z wódką, zmówiny i zaręczyny, potem zapowiedzi bezpośrednio
W 1897 r. członkowie Szwedzkiej Akademii dowiedzieli się z testamentu Alfreda Nobla - wynalazcy dynamitu - że mają stać się jury międzynarodowej nagrody, przyznawanej co roku jakiemuś pisarzowi za "najwybitniejsze dzieło o tendencjach idealistycznych". Członkowie Akademii, której zadaniem była troska o czystość języka szwedzkiego i popularyzowanie szwedzkiej literatury, nie czuli się powołani do oceniania literatury światowej. Pięć lat później - w 1901 roku - uznali jednak, że francuski poeta Rene Sully Prudhomme spełnia podane w testamencie Nobla kryteria i przyznali mu nagrodę. Już ta pierwsza w historii literackiego Nobla decyzja akademików wywołała kontrowersje. Lew Tołstoj był zgłoszony do nagrody i uchodził za najpoważniejszego kandydata. Gdy nagrodzono Prudhomme'a 42 najwybitniejszych szwedzkich artystów i pisarzy (z Augustem Strindbergiem, który także Nobla nigdy nie dostał) napisało do Tołstoja list z przeprosinami za decyzję Akademii. Pisarze podkreślali, że nie identyfikują się z ocenami grona Akademików. W odpowiedzi Tołstoj napisał: "Ucieszyła mnie wiadomość, że nie zostałem wyróżniony Nagrodą Nobla. Sprawiłaby mi ona wielki problem, ponieważ nie wiedziałbym, co zrobić z wygraną. Jestem pewien, że te pieniądze mogą przynieść tylko zło". Wielu klasyków literatury XX wieku obeszło się bez Nagrody Nobla. James Joyce nigdy nie został nawet zgłoszony do Nobla, Graham Greene natomiast nominowany był aż 12 razy pomiędzy 1950 a 1966 rokiem, ale nagrody nie dostał. W roku 1961 został zgłoszony do Literackiej Nagrody Nobla Tolkien. Jego kandydatura została odrzucona z powodu „drugorzędnego statusu prozy" – jak napisano w ujawnionych po pół wieku dokumentach Szwedzkiej Akademii. W ocenie noblowskiego jury "Władca Pierścieni" "w żadnej mierze nie dorasta do rangi literatury najwyżej próby". Nobla w 1961 roku otrzymał jugosłowiański powieściopisarz Ivo Andric. Szanse na otrzymanie Nagrody Nobla w 1969 roku miał Witold Gombrowicz - wynika z ujawnionych w styczniu 2020 roku, po 50 latach, archiwów Akademii Szwedzkiej. W tym samym roku jednak polski dramaturg zmarł, a literackiego Nobla otrzymał Irlandczyk Samuel Beckett. Kandydaturę Witolda Gombrowicza w 1969 roku zgłosił wykładowca Uniwersytetu Yale Jan Kott. O tym, że Gombrowicz był traktowany jako jeden z faworytów, świadczy opracowanie eksperckie zlecone przez Akademię Szwedzką teatrologowi Perowi Erikowi Wahlundowi na temat twórczości "czterech wielkich dramaturgów". Do tego grona oprócz Polaka zaliczono także Samuela Becketta, Eugene'a Ionesco oraz Jeana Geneta. Nobla dostał Beckett, choć przewodniczący Komitetu Noblowskiego Anders Oesterling zgłosił zastrzeżenia, opisując twórczość irlandzkiego dramaturga jako "negatywną i mającą depresyjny charakter". W 1974 roku wśród kandydatów do literackiego Nobla byli Graham Greene, Vladimir Nabokov i Saul Bellow, Akademia zdecydowała się jednak nagrodzić szwedzkich pisarzy Eyvinda Johnsona i Harry’ego Martinsona. Skandal wybuchł wcale nie dlatego, że żaden z laureatów nie był szerzej znany ani ceniony poza granicami Szwecji, chodziło o to, że obaj nobliści byli czynnymi członkami Szwedzkiej Akademii i brali udział w głosowaniu. Bellow dostał Nobla w 1976 roku, ani Greene ani Nabokow nie dostąpili tego wyróżnienia. Szwedzka Akademia w przeszłości wielokrotnie oskarżana była o eurocentryzm. Na liście pominiętych są Thomas Pynchon, Cormac McCarthy, Jorge Luis Borges, Julio Cortazar. Najczęściej jednak wskazywanym amerykańskim pisarzem, który na Nobla zasługiwał, ale go nie otrzymał jest zmarły w 2018 roku Philp Roth. Nobla nie dostał z rozmaitych powodów - politycznych, obyczajowych. Można spekulować, dlaczego; sam Roth kilka razy wypowiadał się na ten temat. Czy gdybym zatytułował swoją powieść "Orgazm w czasach pazernego kapitalizmu" zamiast "Kompleks Portnoya" zdobyłaby ona uznanie Akademii Szwedzkiej…" – zastanawiał się sam pisarz w wywiadzie dla "Svenska Dagbladet" z właściwą sobie ironią i poczuciem humoru. Miał rację - zaszkodziła mu prawdopodobnie poprawność polityczna członków Szwedzkiej Akademii. Madelaine Levy, krytyk literacka "Svenska Dagbladet" powiedziała AFP, że Akademicy postrzegali Rotha jako pisarza reprezentującego w literaturze "męską perspektywę". Szwedzki wydawca Rotha, Jonas Axelsson, także uważa, że w powieściach Rotha kobiety przedstawiane są w sposób "zbyt uprzedmiotowiony" jak na gusta Szwedzkiej Akademii. "Obiektywnie rzecz biorąc, na Nobla zasługiwał Herbert, ale chyba nie był brany pod uwagę z powodu swoich pobytów w klinikach psychiatrycznych, czego Szwedzi bardzo się boją" – napisał w liście do Giedroycia Miłosz po Noblu dla Szymborskiej w 1996 roku. Herbert był poważnym kandydatem już pod koniec lat 60., głównie zresztą dzięki popularności, jaką cieszyły się przekłady jego utworów w Niemczech. Jego nazwisko wraca w drugiej połowie lat 70. Andrzej Franaszek, biograf poety uważa, że jedną z przyczyn mógł być konflikt, w jaki poeta wszedł ze swoimi wydawcami i tłumaczami z całego świata. Herbert czuł się niedoceniany, niedopłacany i nie zawsze słusznie rzucał oskarżenia. Nawet Jerzy Giedroyc zrezygnował z lobbowania na jego rzecz, uznając, że nie sposób z takim autorem współpracować. Reporterka Joanna Siedlecka dotarła do dokumentów SB z lat 60 i 70 z których wynika, że PRL-owskie służby starały się zdyskredytować poetę w oczach Akademii Szwedzkiej. Nawet jeżeli trudno uwierzyć w realny wpływ tych działań na decyzję akademików, na pewno współtworzyły one atmosferę niechęci wobec autora "Pana Cogito". Schorowany Herbert zdobył się w 1996 roku na telegram gratulacyjny do świeżej noblistki – Wisławy Szymborskiej. "Gdyby to ode mnie zależało, to Ty byś się teraz męczył nad wykładem noblowskim" – odpisała poetka. W roku 1986, na 200-lecie Akademii Szwedzkiej ukazała się książka Kjella Espmarka, członka jury, literaturoznawcy, poety, prozaika i eseisty. Jego zdaniem najmniej trafne decyzje podejmowano na początku przyznawania nagrody, kiedy żyli jeszcze Zola, Ibsen, Strindberg, Czechow, a nagroda trafiała do takich pisarzy, jak Jose Echegeray, Theodor Mommsen, Rudolf Euckegen czy Henryk Sienkiewicz, którzy, choć znaczący, nie dorównywali pominiętym gigantom literatury. Nieobecność na liście noblistów Kafki, Lorki, Musila czy Prousta tłumaczy Espmark tym, że sławę zdobyli oni dopiero po śmierci. Natomiast nad kandydaturami Conrada, Joyce'a i Wirginii Woolf nie dyskutowano, bo... nikt ich nie zgłosił. Źródło: PAP
Lech Wałęsa otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla w 1983 r. To znany fakt, ale nie wszyscy rozumieją kulisy nominacji i jej szczegóły. Dlaczego, i w jakich okolicznościach były prezydent RP Taraka: nowe | Sny | Blogi | Seriale | Kategorie | Autorzy | Autorzy wg czytania | Tematy/tagi | Autorzy snów | Autorzy snów wg czytania | Tematy/tagi snów 2020-07-06 Wojciech Jóźwiak Czy jest rozwiązanie?Kontynuacja: Czym się różnimy? Mentalne tło wyborów prezydenta w 2020 rozwiązania, które by wynikało z kontynuacji procesów i programów politycznych, które już są, nie widzę. Podobnie jak dziwaczny ustrój „za komuny” był nie do naprawienia siłami, które wówczas były legalne i systemowe. Sytuacja, w której około 50% obywateli uważa za zagrożenie rządy partii, na którą głosuje drugie 50%, jest chora. Przesłanką rozwiązania jest geografia. Zwolennicy paternalizmu partyjno-państwowo-nacjonalistyczno-kościelnego przeważają w części południowej i wschodniej, w dawnej Galicji i Kongresówce, prócz dwóch dużych kół wokół Warszawy i Łodzi, także prócz prawosławnego okręgu za Białymstokiem i dwóch (chyba) gmin w Bieszczadach. Przeciwnicy tego politycznego mentalu przeważają w dawnych prowincjach pruskich, co dotyczy zarówno tych z ludnością „starą” – Poznańskie, wsch. Pomorze, jak i tych nowo zasiedlonych po II wojnie. (Wciąż nie wiem, co takiego zrobili Prusacy tamtejszym Polakom, że uczynili ich demokratami? Wciąż nie wiem, dlaczego potomkowie powojennych przesiedleńców są liberalnie nowocześni?) Wszystkich Polaków nikt nie nawróci na polit-religię pisowską ani na przeciwną polit-religię antypisowską. Skoro nie, to można spróbować rozwiązania takiego jak w Niemczech w r. 1648 był pokój westfalski: sporną kwestię przesuwamy w dół. Skoro wtedy nie dało się wszystkich Niemców nawrócić ani na rzymski katolicyzm, ani na wyznanie reformowane (a wyniszczająca – trzydziestoletnia! – wojna była dostatecznym dowodem, że nie), to należało uznać, że jedne kraje są A (papieskie), a drugie B (reformowane), i dać im prawo do własnej religii. W Polsce rozwiązaniem w tym duchu byłaby głęboka decentralizacja albo autonomia regionów. Obywatelom w poszczególnych regionach należałoby dać prawo do „życia swoim prawem”, takim, jakie u siebie przegłosują. To by znaczyło, że kwestie takie, jak stosunki kościół-państwo, ważność konkordatu lub nie, religia w szkołach bądź prywatnie, programy szkolne i takież obowiązki, warunki aborcji, uprawnienia osób nie-hetero, uprawnienia myśliwych, chów na futra, ochrona przyrody przez parki, rezerwaty, gatunki chronione i inne sposoby, używanie takich lub innych trucizn w rolnictwie, budowanie i utrzymywanie takich lub innych elektrowni, scentralizowane bądź rozproszone gospodarowanie w lasach należących do skarbu państwa, zasiłki socjalne, w końcu: pobór podatków, bo to wszystko kosztuje – zostałoby scedowane regionom. Które przez to stałyby się bardziej podobne do amerykańskich states lub niemieckich Länder. Niemożliwość nawrócenia wszystkich Polaków na jedną polit-wiarę wskazuje, że Polska jest po prostu za duża i za bardzo zróżnicowanych ma mieszkańców, żeby nią rządzić w sposób unitarny. (Oczywiście, są dużo większe państwa rządzone unitarnie, np. Chiny, ale one są tyraniami.) Niepowodzenie PiS w zamiarze ujednolicenia (Gleichschaltung) Polski pokazuje, że w polskim kontekście unitarność niebezpiecznie pociąga rządy autorytarne. Taraka: nowe | Sny | Blogi | Seriale | Kategorie | Autorzy | Autorzy wg czytania | Tematy/tagi | Autorzy snów | Autorzy snów wg czytania | Tematy/tagi snów Olga Tokarczuk (2019 r.) Nagroda dla Olgi Tokarczuk to pierwszy literacki Nobel dla Polaka od 23 lat. Decyzja Akademii Szwedzkiej została ogłoszona w czwartek 10 października. Polka otrzymała Nobla za "za wyobraźnię narracyjną, która z encyklopedyczną pasją prezentuje przekraczanie granic jako formę życia". 22 lipca, dzień 507. Wpis nr 496 zakażeń/zgonów Zbliżają się moje urodziny, czas na podsumowanie bo to okrągłe sześćdziesiąt. Człowiek się napina by to jakoś podsumować, zapisać jakieś story jak to wszystko szło. Troszkę się tego uzbierało i nie bardzo mi się chce sięgać wstecz do źródeł. Jednak nie można uciec od podsumowań, ale takich, które nie będą nużyć czytelnika jak wszelkie nudy dziaderskie. Chciałem zwrócić się do źródeł formowania tego kim jestem, przekonany, że jest i było to udziałem wielu ludzi, których spotkałem, bo ten rodzaj ciągnie do siebie jak każdy gatunek wymierający. Ale o tym – na końcu. Co więc mnie formowało? Oczywiście rodzice. Był to dramatyczny miks przeciwieństw. Ojciec pogodny, optymistyczny, otwarty do ludzi, którzy za nim przepadali. Matka – surowa, raczej oschła, naznaczona piętnem nonkonformizmu, posuniętym wręcz do samowyniszczenia. Z takiej gliny zostałem ulepiony i to przenicowało moje całe życie. Szczególnie po matce odziedziczyłem ten gen, w którym moje przekonania, zwłaszcza moralne, były czymś czego się nie odpuszczało. A to rodziło kłopoty w życiu i dużą rotację znajomych, którzy konformizm traktowali jako dopuszczalny sposób na przeżycie. Zmagałem się z tym w nieświadomości, dopóki nie spotkałem się z Nim. Lektura „Przesłania Pana Cogito” Zbigniewa Herberta była jak strzał złotym pociskiem prosto w czoło. Od tej pory wszystko stało się jasne, te moje, zdawało się, emocjonalne, poruszenia w obronie innych, walki z objawami niesprawiedliwości i wywyższania się nabrały nagle głębokiego, filozoficznego, wręcz historiozoficznego uzasadnienia. Nawet, tęskniąc za Mistrzem w Kwarantannie Pierwszej, poważyłem się w „Dzienniku zarazy” na jeden wpis próbujący, nieudolnie rzecz jasna, skopiować jego styl i wgląd. Ale zacznijmy od Herberta. Dla mnie to największy pisarz z jakim się zetknąłem. Jak zamiast niego Nobla literackiego dostała Szymborska, zdaje się, że nie bez interwencji rodzimych kół poprawnościowych, przestałem patrzeć w tę stronę. Moje intuicje potwierdziły kolejne nagrody w tej dziedzinie – dla grafomańskich miernot, zakończone skandalem korupcyjnym. Czytałem dużo Herberta i dużo o nim, ale wolałem jego. Po prostu był moim niedoścignionym ideałem jako człowiek, który opisywał bliskie mi poruszenia mojej duszy, których świadomości istnienia nabierałem dopiero po lekturze jego kompaktowych dzieł. Pomógł mi pojednać się z moim ojcem, poprzez zrozumienie mej niedojrzałości. Herberta heroizm dnia codziennego wydawał mi się najbardziej na miejscu, kiedy ludzie już myśleli, że to nie czasy na rycerskość. Uwielbiałem jego analogie do starożytności, mitów, które pokazywały pokoleniową ciągłość tożsamości ludzkiej kondycji, „rękę wyciągniętą z paleolitu”. I na końcu – potęgę smaku, która w przypadku wydarzeń granicznych, czy choćby kuszącego zła kazała Wyjść skrzywić się wycedzić szyderstwo choćby miał za to spaść bezcenny kapitel ciała głowa Ale to literatura. Mnie właśnie zaimponował nadaniem sensu nawet beznadziejnemu oporowi, który wydaje się daremny, ale tylko w perspektywie doczesnej. I tym, że wskazał na estetyczne podstawy… etyki, że zło jest zawsze dalekie od piękna, którego niekoniecznie trzeba szukać gdzieś wysoko, ale w kamieniu, innym człowieku, pomocnej ręce, katedrze. Ale żeby być tak zdeterminowanym w nonkonformizmie trzeba było w moim wypadku mieć to we krwi (po matce) a potem znaleźć w Herbercie nie tylko tego uzasadnienie, ale odwieczne źródła. Postawa kogoś kto nie może wytrzymać, naprzykrza się otoczeniu swoim zdaniem, kiedy wszyscy by chcieli sobie odpocząć od świata, nie przysparza przyjaciół. Wygląda na wywyższanie się z własną opinią, ba – oceną. A jest tak naprawdę przekleństwem dla kogoś kogo to dotknęło, ciągłym szeptaniem diabełka niezgody siedzącego na ramieniu. Wierzcie mi, to wielkie marzenie, by się od tego uwolnić i nie ma w tym nic z wywyższania się. To ciężki dar, brzemię ocalałeś nie po to by żyć masz mało czasu trzeba dać świadectwo Tak, nie zostałeś wybrany, tylko ocalałeś i to rodzi… zobowiązanie. Nikt takich właściwie nie lubi. Już jest fajnie, mościmy się, przemilczamy albo przeczekujemy rzeczywistość, a takie coś łazi ciągle i wali prosto z mostu Przez wieki idzie … ta płaczliwa stara panna w okropnym kapeluszu Armii Zbawienia napomina wyciąga z lamusa portret Sokratesa krzyżyk ulepiony z chleba stare słowa – a wokół huczy wspaniałe życie rumiane jak rzeźnia o poranku Co ciekawe takie typki ciągle się zaplątują w tryby historii. I wierzcie mi – bezwiednie. Potem robią rzeczy dla siebie może nie zwyczajne, a oczywiste, ale nie z pociągu do heroizmu tylko z poczucia konsekwencji swoich przekonań, które nie mogą wytrzymać bez wcielania ich w życie. Nadają się więc jak nikt inny na czasy heroiczne, które dopiero są dla nich normalnym stanem. Kiedy codzienność weryfikuje spójność przekonań z postawami. A więc daje… pokój duszy, czyli szczęście, nawet w największych historycznych ekstremach. Ale taki będzie tylko pośrednikiem wolności … przyjmuje rolę poślednią nie będzie mieszkał w historii Dowodem na bezinteresowność takiej postawy jest to, że prawie zawsze… przegrywa. To zawsze gra o sumie ujemnej, bo Nagrodzą cię tym co mają pod ręką chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku Takich przeklętych nie jest sporo, wreszcie każdemu się jego wszyty nonkonformizm kończy na którymś z poziomów, coraz bliższych przetrwaniu. Ale wyczuwamy się, jak wspomniałem, jak ginący gatunek. Tym radośniejsze jest spotkanie i świadomość, że „jesteśmy sami”, to znaczy, że nikt za nas tego nie zrobi. Tak samo było w pandemii. Ja się nie chciałem angażować, ale wiedziałem, że jak się zacznie, to znów znajdę się wśród pokornych niepokornych i tak się, osmatycznie, stało. Zawsze za takie coś płaci się kręcącymi wokół freakami, którzy swoją bezkompromisowość doprowadzili do prostych źródeł, tłumaczącym im jedną przyczyną zło świata, któremu się przeciwstawiają. Może to być Żyd, komuch, mason, nawet reptalian. Nie wszyscy wytrzymują presji świata, który i tak w swej codziennej postaci jest największym odjazdem. Wtedy się szuka praprzyczyny. W większości wystarczy tylko spojrzenie, gest, jedno słowo i człowiek wie, że spotkał swojaka. Tylko wtedy… nie ma o czym gadać, wszak wszystko jest jasne. Kasandry, które krzyczą, choć nikt nie słucha ich, czasem oczywistych, przestróg, które będą bez satysfakcji patrzyły na lekceważoną wróżbę upadku Troi nie zaznają spokoju. Jak wiadomo Apollo urażony odmową dał Kasandrze dar widzenia przyszłości razem z przekleństwem tego, że nikt jej nie słuchał. Kasandra zawsze występuje jako dziwoląg, który żyje na obrzeżach życia, wpada w najmniej odpowiednich momentach i wszystko psuje swym mrocznym wieszczeniem. To trudno nosić tak swoją prawdę, do której jesteś przekonany, a której nikt nie rozumie. Większość rezygnuje z takiego brzemienia posłannictwa. Może to rodzić wśród bezkompromisowych ciągoty do poczucia wyższości. Wtedy pomaga Herbert Strzeż się jednak dumy niepotrzebnej oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz powtarzaj: zostałem powołany – czyż nie było lepszych Jerzy Karwelis Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy„. Continue Reading .
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/833
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/184
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/641
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/631
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/619
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/164
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/545
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/475
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/312
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/343
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/45
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/34
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/764
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/411
  • 5yxcmn31kb.pages.dev/712
  • dlaczego herbert nie dostał nobla