Jest obecna w kolekcji Oscara de la Renta i to nie jako dodatek! Gra pierwsze skrzypce, bo projektant przedstawia ją w postaci finezyjnej bordo sukienki na bankiet, a Elie Saab czy Versace interpretują ją jako ażurową ,,małą czarną”. Mocno strojna, idealnie sprawdza się również w modzie sypialnianej.
Rozstałam się z mężemMąż jest człowiekiem z syndromem Piotrusia Pana, osobą nieodpowiedzialną. W okresie gdy potrzebowałam wsparcia od męża - nie otrzymywałam go. Wdałam się w romans z osobą będącą przeciwieństwem męża. Ukrywałam romans a kochanek nalegał abym zostawiła męża. Przyznałam się do zdrady lecz wróciłam do męża. Mąż stwierdził że mnie kocha, ale nic nie zrobił aby poprawić nasze relacje więc rozstaliśmy że on nigdy się nie zmieni ale tęsknie za nim i zrozumiałam że go kocham KOBIETA, 29 LAT ponad rok temu Kryzys w małżeństwie Psychologia Zdrada w związku Rozstanie Czy warto do siebie wracać po rozstaniu? Mgr Violetta Ruksza Psycholog, Gdańsk 82 poziom zaufania .odp na portalu niewiele pomoze,..warto sie temu przyjrzec.... polecam konsultacje u doswiadczonego serdecznie, Violetta Ruksza 0 Mgr Magdalena Golicz Psycholog, Chorzów 84 poziom zaufania Zachęcam do konsultacji z psychologiem, która pozwoli przyjrzeć się emocjonalnym i osobowościowym przyczynom trudności relacyjnych, a także możliwościom pracy nad sobą i zmiany. 0 redakcja abczdrowie Odpowiedź udzielona automatycznie Nasi lekarze odpowiedzieli już na kilka podobnych pytań innych znajdziesz do nich odnośniki: Samotność i smutek po porzuceniu partnera – odpowiada Mgr Violetta Ruksza Rozstania i powroty pomimo zdrady – odpowiada Mgr Violetta Ruksza W jaki sposób nieleczona depresja prowadzi do śmierci? – odpowiada Mgr Violetta Ruksza Rozstanie z toksycznym alkoholikiem – odpowiada Mgr Violetta Ruksza Przejście z Lorafenu na Clonazepan – odpowiada Mgr Violetta Ruksza Pogróżki w małżeństwie a lęk przed mężem – odpowiada Mgr Violetta Ruksza Zaburzenia snu u 26-latki – odpowiada Mgr Violetta Ruksza Ciężkie bicie serca przed zaśnięciem – odpowiada Mgr Violetta Ruksza Organiczne zaburzenia osobowości a terapia dzienna – odpowiada Mgr Violetta Ruksza Brak wyostrzenia zmysłów po wyleczeniu depresji – odpowiada Mgr Violetta Ruksza artykuły Jak poznać, że żona lub mąż zdradza? Jak rozpoznać, że żona lub mąż zdradza? Czasami ni Gdy partner zdradza... Często po zdradzie męża pojawia się żal, smutek, s Wierność w związku Obecnie pojawia się bardzo wiele artykułów na tema środa, 25 grudnia 2019Anglia. 27-letnia strażniczka wdała się w romans z więźniem. W sądzie wyszły na jaw intymne szczegóły | Gray Mr#Gray_MrKiedy dostałam do ręki tomik wierszy Bohdana Zadury o wdzięcznym skądinąd tytule Kropka nad i, zdałam sobie sprawę, że kompletnie tego pana nie znam i nigdy o nim nie słyszałam. Poniżej moje wrażenie z naszego pierwszego spotkania. Dość intymnego, bo bez ceregieli: słowa poety wryły mi się w mózg, i, jak na razie, to najbardziej obiecujący romans mojej jesieni. Jak przed każdym spotkaniem, mającym miejsce w wieku XXI, w erze fejsbuka i wszędobylskich łączy, wygooglowałam mojego towarzysza i doznałam rozczarowania, bo artykułów było mało, zdjęć też niewiele, a na każdym dość sympatyczny starszy pan o siwych włosach, w okularach bądź bez, często z papierosem, w golfie lub kamizelce à la rybacka. Biegły tłumacz języka rosyjskiego, ukraińskiego, angielskiego i węgierskiego, para się krytyką literacką, prozą i poezją, jest też od 2004 roku redaktorem naczelnym Twórczości. Przy jego nazwisku mało jest uniesionych kciuków (261); nawet przy Hoffmanowym Bohunie jest więcej (ponad 2000). Otwieram tomik i nie wiem, czemu tych lajków tak mało. Nie wiem, dlaczego nie kazano mi go czytać w szkole (ale może to i lepiej?), a zamiast tego katowano mnie poezją Stachury, która jest odpowiednia tylko przy ognisku, z gitarą w ręce i śpiewem na ustach. Wiersze Zadury to wnikliwa obserwacja rzeczywistości, przeprowadzona wprawnym okiem, uchem i piórem niezwykłego mężczyzny; rzeczywistości internetowej, w której młode wierne szukają Boga na Twitterze, pisuje do nas minister zdrowia, na kolorowych ulotkach, dostarczanych pod same drzwi, a o nasze zdrowie troszczą się serwisy internetowe. Egzystujemy w warunkach kłamliwej czasoprzestrzeni, gdzie reklamy nigdy się nie kończą, chyba że jest to Eurosport – tam możemy oglądać Australian Open, podczas którego osią są sutki Serbki – intrygująco pojawiające się i znikające. Cała reszta to stos tabletek, smartfonów, banków, ubezpieczeń, samochodów, „jakbyśmy byli / tego warci” (Dlaczego kłamią). Nie zabraknie tu rozmyślań nocą, a dokładnie o trzeciej nad ranem, którą od dzisiaj będę nazywać myśleniem „(…) o nas / i o nich / i o was / i o niej / i o nim / i o tobie” (Roztrojony). Dołączy więc do mojej osobistej czołówki: o czwartej króluje czarny blues Starego Dobrego Małżeństwa, a z Szymborską modlę się o piątą, jeżeli mam dalej żyć. W niektórych miejscach zdania układają się w swoisty dziennik, w którym poeta rozlicza się z udziałowcami własnego zawału (Bilans), dokumentuje pobyt w szpitalu i okoliczności pierwszego ataku serca, co jest prawdziwym majstersztykiem, suchym i celnym. A przy tym makabrycznie zabawnym. Starość jednak to nie tylko kwestie zdrowotne, ale również przywoływanie wspomnień dawnych miejsc, spotkań i rozmów, jednakowoż bezimiennych (ach, ta pamięć). Jasnym znakiem, że nadeszła, jest też zdziwienie będące reakcją na to, że ktoś (o połowę młodszy), chce rozmawiać z poetą o pomyśle na życie, podczas gdy ten kolejny raz ogląda te same filmy – bo dopiero pod koniec orientuje się, że już je kiedyś widział. Znajdziemy tu też chyba najbardziej rzeczową, bolesną i prawdziwą relację z Majdanu (Hotel Ukraina), oczyszczoną z telewizyjnego przekazu, idiotycznych haseł oraz masy niezidentyfikowanych ofiar, które są tylko liczbami. To wszystko: ta lekkość, złośliwość i brak rymów, zasługuje już na moje wieczne uwielbienie dla poety. Jednak moją miłość i wierność pozyskał smakowitą zabawą słowem w krótkich wierszach, a w zasadzie wersach, porozrzucanych tu i tam. Pars pro toto – gdybym poznała go w szkole, raz na zawsze nauczyłby mnie, czym jest synekdocha, a Reprezentatywność latem jest najkrótszym podsumowaniem stanu polskiego sportu, zachwycającym oszczędnością słów, nawet takiego laika jak ja. I na sam koniec, w formie zachęty i przynęty, przedstawiam wiersz, który zostanie ze mną już na długo, myślę, że na zawsze: Wiersze miłosne powinny być pisane (i czytane) brailem B. Zadura: Kropka nad i, Biuro Literackie, Wrocław 2014.Translations in context of "wdałam się w ojca" in Polish-English from Reverso Context: Wdałam się w ojca. Treść zapytania godz. 10:54 Wrocław, Dolnośląskie Porady prawne z Sprawy prywatne Pozostałe sprawy prywatne Wyjaśnienie sytuacji Jestem mężatką, wdałam się w romans, który zakończyłam kilka miesięcy temu. Tak osoba teraz kontaktuje się z moim mężem i podaje mu informacje na temat naszego romansu. Ostatnio napisał że dysponuje filmami nagranymi bez mojej zgody podczas intymnych zbliżeń. Na ten moment nie poinformował co chce z nimi zrobić. Jak mogę zareagować prawnie. Dodam że ani ja ani mój mąż nie kontaktujemy i nie odpisujemy na informacje. Odpowiedzi prawników: Odpowiedział(a) dnia: 20 Cze 2022 11:58 Dzień dobry, takie nagranie bez zgody, a także jego rozpowszechnianie stanowi przestępstwo z art. 191a Kodeksu karnego. Dlatego możliwe jest zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Można też rozważać tutaj groźbę bezprawną z art. 190 Kodeksu karnego. Pozdrawiam, adwokat Michał Filec Zmodyfikowano dnia: 25 Cze 2022 21:31 Czy uznajesz odpowiedź za pomocną? 100% uznało tę odpowiedź za pomocną (2 głosy) Tak Nie Chcę dodać odpowiedź! Jeśli jesteś prawnikiem Zaloguj się by odpowiedzieć temu klientowi Jeśli Ty zadałeś to pytanie, możesz kontynuować kontakt z tym prawnikiem poprzez e-mail, który od nas otrzymałeś. Dodaj odpowiedź Note that the same letter V was used for the vowel /u(ː)/ and the consonant /w/, just as the same letter I was used for the vowel /i(ː)/ and the consonant /j/ (the letters U/W and J were only introduced later in the history of the alphabet). The semivowel /w/ makes much more sense as a consonantal version of /u/ than /v/.
fot. Adobe Stock Wiem, że zrobiłam bardzo źle. Na szczęście w porę się opamiętałam. Albo raczej – w porę los opamiętał się za nauczycielką. Uczę matematyki w liceum i cokolwiek by nie mówiono o tym zawodzie, ja wiem swoje. To dobra praca, pewna, dająca satysfakcję. A młodzież? Tyle się teraz słyszy, że coraz gorsza, że szacunku nie ma dla starszych, że robi, co chce. Moim zdaniem, młodzież zawsze była taka sama. Nigdy nie miałam z uczniami problemów wychowawczych. Inne, owszem, miałam... To było w połowie semestru. Dyrektor podszedł do mnie na dużej przerwie i powiedział: – Pani Bożenko, będzie pani miała nowego ucznia. Chłopak przyjechał ze Stanów z rodzicami, taki spóźniony powrót z emigracji, bo nigdy w Polsce nie mieszkał – tu dyrektor uśmiechnął się ironicznie. – Proszę się nim zająć, może mieć trochę kłopotów z polskim, z obyczajami, sama pani wie najlepiej. Powiedzmy szczerze, że może i wiedziałam, ale zachwycona nie byłam. Sporo pracy włożyłam już w swoją klasę i bałam się, że pojawienie się nowego ucznia, zwłaszcza tak atrakcyjnego dla „moich” dzieciaków może wszystko zniszczyć. Nie zaprzątałam sobie tym jednak głowy jakoś specjalnie. Nieco mocniej się zaniepokoiłam, kiedy po dwóch dniach od zapowiedzi dyrektora po raz pierwszy zobaczyłam Adama. Powiedzieć, że chłopak był przystojny, to mało. Był wyjątkowy: smukły, wysoki, śniady, z równiutkimi białymi zębami jak z reklamy pasty. Już sobie wyobrażałam, jakie wrażenie zrobi na uczennicach z mojej klasy. I ten jego uroczy, egzotyczny akcent, i doskonałe maniery, bo Adam nie miał nic w sobie ze zblazowanego amerykańskiego chłopaka. Oczywiście, nie obyło się bez problemów. Adam, przyzwyczajony do mówienia wszystkim na „ty”, zwrócił się tak do naszej dość zaawansowanej już wiekiem historycy. Kobieta mało zawału nie dostała! Dla mnie nie miało to większego znaczenia, ale jako wychowawczyni, musiałam rozwiązać ten problem. Poprosiłam więc Adama, aby został dwie godziny dłużej i zamiast na kółko sportowe przyszedł do pokoju nauczycielskiego. Oczywiście zastosował się do prośby. – Coś pewnie narozrabiałem? – zapytał od drzwi. Aż się zdziwiłam, jaki był skruszony. – Wiem, że to wynika z twoich problemów językowych i przyzwyczajeń – wyjaśniłam – ale musisz bardziej uważać, jak się zwracasz do innych, zwłaszcza do nauczycieli i starszych osób... – urwałam w pół zdania. Odniosłam wrażenie, że Adam w ogóle mnie nie słucha. Tak dziwnie na mnie patrzył, jakoś tak intensywnie, inaczej niż zwykle robią to uczniowie wezwani na dywanik. – Adam? Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zniecierpliwiłam się. – Ależ tak, oczywiście – zapewnił jakby trochę zmieszany. – Jutro, zaraz z rana przeproszę panią od historii, bardzo mi przykro, do widzenia. Zdziwiłam się, że tak szybko się zgodził i to bez żadnych protestów. Ale w końcu wychowano go w zupełnie innej kulturze. „Pewnie tak u niego w szkole załatwia się sprawy” – pomyślałam. Trzeba przyznać, że byłam pod wielkim wrażeniem jego zachowania. Oby więcej było takich uczniów – westchnęłam i postanowiłam wykorzystać godzinę, która mi została, na sprawdzenie prac domowych. Od tej rozmowy Adam jakby bardziej się ośmielił. Przychodził do mnie z różnymi problemami, na które napotykał w szkole. Nie był przy tym natrętny, jak czasami bywają, co tu się oszukiwać, dzieciaki. Lubiłam z nim rozmawiać, cieszyłam się, że obdarzył mnie takim zaufaniem. Tamtego popołudnia też czekał na mnie przed pokojem nauczycielskim. – Chciałbym z panią porozmawiać. Czy znajdzie pani chwilę? – zapytał. Widać było, że był jakiś przygaszony. – Pewnie – odpowiedziałam, żegnając się w myślach z popołudniowym rajdem po sklepach, który sobie wymarzyłam. Taka to już praca w szkole, że czasami trzeba zostać dłużej i nikt nie robi z tego powodu problemu. – Zapraszam cię do pokoju... albo nie – zmieniłam zdanie, zobaczywszy wymowne miny koleżanek. Nie wszystkim było w smak, że zostaję w szkole po godzinach. – Może lepiej pogadajmy w klasie, tam nikt nie będzie nam przeszkadzał – zaproponowałam. W klasie rzeczywiście atmosfera bardziej sprzyjała zwierzeniom. W ciągu kilku minut dowiedziałam się, jak bardzo Adam musi udawać, jak czuje się samotny i nierozumiany, jak wielki ma żal do rodziców, że za niego zdecydowali, w jakim kraju ma żyć. Było mi tego chłopaka naprawdę szkoda. Co z tego, że ma filmową urodę i nie może się opędzić od dziewczyn, kiedy nie ma żadnych przyjaciół, wspólnych wspomnień z chłopakami z klasy czy osiedla. Tak naprawdę świetnie go rozumiałam. Przecież ja też przyjechałam tu, do tej dziury, z mojego rodzinnego Gdańska, za mężem. I kto by pomyślał, że dla Waldka rzuciłam wszystko, a on po dwóch latach oznajmił mi, że jego uczucie się wypaliło i jedzie szukać szczęścia gdzie indziej. A ja zostałam sama z depresją i nauczycielską pensją. Dzięki Bogu jakoś sobie poradziłam... Tak się zamyśliłam, że przeoczyłam ładny kawał wypowiedzi swojego ucznia. Żeby to przed nim ukryć, szybko spojrzałam mu prosto w oczy, tak jakbym cały czas bardzo uważnie go słuchała. – ...w zasadzie tylko pani mi pomaga z nauczycieli, tak wygląda prawda. Tam, skąd przyjechałem, jest zupełnie inaczej. – Adam miał w głosie taką gorycz, że odruchowo, chcąc go pocieszyć, położyłam mu rękę na włosach i pogłaskałam go czule. Jasne, milion razy słyszałam na szkoleniach, że nie wolno dotykać uczniów, bo mogą nas oskarżyć o niestworzone rzeczy, ale czasami zdarzają się takie sytuacje, że trudno się powstrzymać od cieplejszego gestu. Teraz już rozumiem – trzeba słuchać tych mądrych ludzi, którzy nas szkolą. Ale wtedy wydawało mi się, że wiem lepiej. Mój 19-letni uczeń tymczasem, dla mnie jeszcze dzieciak, odebrał mój gest zupełnie inaczej. Odwrócił nagle swoją śliczną twarz z firanką czarnych rzęs, przybliżył się bardzo mocno do mnie i powiedział żarliwym głosem: – Pani jest bardzo atrakcyjną kobietą, wie pani o tym. Powinnam w tym momencie zdecydowanie zareagować. Przecież to ja jestem dorosła i powinnam przewidzieć, jak może się skończyć się taka rozmowa z chłopakiem, u którego szaleją hormony. Nic jednak nie zrobiłam. Teraz wolę myśleć, że zostałam zaskoczona, ale może po prostu miło było usłyszeć szczery komplement, na który czekałam przez ostatnich kilka lat. Może po prostu miałam dość samotności. A może to była chwila słabości... Nie potrafię już dzisiaj tego wytłumaczyć i staram się o tym nie myśleć. Tak jest lepiej. W każdym razie wtedy pozwoliłam się pocałować. Co więcej, oddałam pocałunek. – I co teraz? – zapytał mój uczeń i wychowanek. – Teraz to przyjdź do mnie jutro po południu. Będę mogła cię znowu wysłuchać i jakoś pomóc – odpowiedziałam swobodnym tonem, jakbym podobne konwersacje prowadziła codziennie i podałam mu swój domowy adres. Oczywiście cały następny dzień tysiąc razy zbierałam się, by zadzwonić do Adama i stanowczo odwołać nasze spotkanie. Oszukiwałam się jednak, że przecież tak naprawdę mam zamiar tylko pomóc swojemu uczniowi odnaleźć się w nowym kraju. Wyglądał rewelacyjnie. Myślę, że specjalnie ubrał się tak, aby sprawiać wrażenie, że jest znacznie starszy – był w błękitnej koszuli i szarych spodniach. Już w przedpokoju zaczęliśmy się namiętnie całować. Miał takie gorące usta i mocne ramiona. – Nie mogłem się doczekać wieczora – szeptał, obejmując mnie czule. – Nie mogę uwierzyć, że mnie wybrałaś. Rozmawialiśmy, pijąc czerwone wino, które Adam przyniósł ze sobą. Jak mogłam do tego dopuścić? Kompletnie musiałam stracić głowę. Potem jakoś samo tak wyszło, że poszliśmy do sypialni. Okazał się gorącym, zdecydowanym kochankiem. Na szczęście nie byłam pierwszą kobietą Adama. Mówię na szczęście, bo chyba nie wybaczyłabym sobie do końca życia, gdybym uwiodła niewinnego chłopaka. – Tam, gdzie mieszkałem, szybciej się dojrzewa – śmiał się Adam, opowiadając mi o sobie. – Tam pewne rzeczy są na porządku dziennym. Nawet nasz romans ludzie by zaakceptowali. – Ale tu jest tu – stwierdziłam zdecydowanie. – Nie ma mowy o żadnym romansie! Chyba już wtedy przestraszyłam się grożących mi konsekwencji. Romans z uczniem byłby dla mnie nie tylko zawodowym, ale i prywatnym samobójstwem. Ludzie nie wybaczają takich rzeczy. – Musiałabym się stąd wynieść, zmienić pracę – tłumaczyłam Adamowi. On jednak uważał, że przesadzam. Nie zamierzał się także zastosować do mojego zakazu ciągnięcia „tego błędu”, jak mówiłam, dalej. Odwiedzał mnie co drugi wieczór, a ja nie miałam siły zakończyć tej znajomości. Choć za każdym razem coraz bardziej docierało do mnie, że powinnam to zrobić. Adam, żeby usprawiedliwić swoje wieczorne wyjścia, wyjaśnił rodzicom, że ma dziewczynę. Rzecz jasna, nie zdradził mojego imienia. Aż trudno to sobie wyobrazić, jaką komedię graliśmy w szkole, gdzie Adam oczywiście zwracał się do mnie per „pani”. Często obserwowałam swojego kochanka na przerwach (jak to dziś dla mnie strasznie brzmi), jak rozmawiał ze swymi kolegami. Był wtedy dla mnie zwykłym uczniem, jakich przewija się setki. Zupełnie nie łączyłam jego z chłopakiem, który przychodził wieczorami do mojego mieszkania. Tak jakby to były dwie zupełnie różne osoby. Coraz mniej podobał mi się romans, w który się wdałam. Po okresie fascynacji pojawił się strach. Obsesyjnie bałam się, że ktoś odkryje naszą tajemnicę. – Koniecznie musimy skończyć naszą znajomość – powtarzałam. Ale im bardziej tego pragnęłam, tym Adam mocniej chciał ze mną zostać. Zaczął nawet coś mówić o ujawnieniu się i małżeństwie, ale ja wtedy po prostu go wyśmiałam. Takie rzeczy może tylko opowiadać dziecko kompletnie nieznające życia. Nie wiem, jakby się ten nasz romans skończył. Niewykluczone, że w końcu ktoś, by się zorientował i cały mój poukładany świat runąłby jak domek z kart. Na szczęście stało się inaczej. Ojciec Adama zdecydował, że jednak lepiej ułożą sobie życie w Wielkiej Brytanii niż w Polsce. Mieliśmy dwa tygodnie na pożegnanie. Nie wiem, co teraz się z nim dzieje. Nie zostawiliśmy sobie adresów, tak jest bezpieczniej. Adam coś tam przebąkiwał, że przyjedzie, ale ja nie miałam złudzeń. Wierzę, że w nowym miejscu znalazł dla siebie odpowiednią dziewczynę, rówieśniczkę. A ja wiem po tej całej historii jedno – jakikolwiek by ten mój uczeń nie był, już nigdy nie pozwolę sobie na przekroczenie panującego między nami dystansu. Takie sprawy zazwyczaj nie kończą się dobrze. Chcesz podzielić się z innymi swoją historią? Napisz na redakcja@ Więcej listów do redakcji:„W wieku 16 lat oddałam córkę do adopcji. Teraz uratowałam życie wnuczce, która była ciężko chora”„Mój narzeczony pochodził z majętnej rodziny z koneksjami, a ja nie śmierdziałam groszem. To nie mogło się uda攄W wieku 45 lat zostanę po raz drugi mamą i po raz pierwszy babcią. Nie planowałam tego, ale tak w życiu bywa” Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!
The Romans are the people who originated from the city of Rome in modern day Italy. Rome was the centre of the Roman Empire – the lands controlled by the Romans, which included parts of Europe (including Gaul (France), Greece and Spain), parts of North Africa and parts of the Middle East. The Empire was truly multi-cultural, and many Roman
Rozumiem, że pisząc tego posta decyduje się na krytykę i ocenianie mnie przez innych ludzi… Może o to mi chodzi, a może czuję potrzebę wygadania się… Piszę anonimowo więc powinno być mi to obojętne…Jednak czegoś się obawiam pewnie tego, że mogę przeczytać prawdę, której tak naprawdę się boję… Jestem osobą, która ma rodzinę – dzieci, męża. który przebywa za granicą od jestem szczęśliwą kobietą, dopiero niedawno zdałam sobie z tego sprawę. Dopiero wtedy gdy wdałam się w romans również z żonatym mężczyzną. Romans i to chyba taki książkowy on jest ze mną raczej dla sexu, uważam tak ponieważ nasze spotkania odbywają się raczej rzadko i tylko wtedy kiedy on ma czas. Zresztą zawsze pisze pierwszy a ja od razu zgadzam się na spotkanie, w sumie nigdy pierwsza nie napisałam więc nie wiem co by było… Czasami wydaje mi się, że jemu chodzi tylko o jedno zresztą wiem, że to nie jego pierwszy romans. Na naszych spotkaniach jest tak jak bym nagle i wszystkim zapominała przy nim czuję się jak by nic się nie liczyło. Jest czuły. Od samego początku wiedziałam w co wchodzę, spodziewałam się czystej relacji ale jego słowa typu: co zrobię jak się zakocha, co ja w nim widzę, że mogła bym mieć każdego, że on ma gdzieś czy ktoś się o nas dowie. Ostatnio zapytał co bym zrobiła jakby pod blokiem krzyczał, że mnie kocha. Wyprowadza mnie to z równowagi, ponieważ czuję przez moment, że dla niego to nie jest tylko sex… Jak zaczynam temat to on od razu go ucina żebyśmy teraz o tym nie myśleli…Znamy się już od kilku lat romans mamy od 6 miesięcy zawsze mnie coś w nim pociągało. Sama sobie się dziwię w końcu jest ode mnie starszy o 15 lat zawsze miałam powodzenie i mam do tej pory więc tak naprawę nie chodzi tutaj o jakiś byle jaki romans… Też nie jestem kobietą, która uprawia sex dla sportu. Nigdy przez 5 lat pobytu mojego męża za granicą nie spotkałam się z żadnym facetem pomimo tego, że mój mąż 3 lata temu mnie zdradził i nawet po tym nie myślałam o zemście za grania również nie jest dla nas tylko z powodu wyroku… Żony mojego kochanka nie znam osobiście, mamy dużo wspólnych znajomych stąd również wiem, że i ona ma faceta na boku, a również jestem pewna, że ona o tym nie wie a ja w każdej chwili bym mogła to udowodnić ale nigdy nie przyszło by mi to do głowy abym ja niszczyła w ten sposób ich małżeństwo… Nie wiem co myśleć o tym wszystkim. Odpowiadając na wasze zapewne pytania: nie wiem czemu piszę ten post czy z powodu tego, że nie mam komu się wyżalić pomimo wielu znajomych…
.