Lesen Sie „Złota panna - Legenda o Złotej Kaczce“ von Joanna Papuzińska erhältlich bei Rakuten Kobo. Ludka to wyjątkowo roztropna dziewczynka. Mieszka w Warszawie, którą bardzo lubi. Chętnie spaceruje po wąskich uliczkach
Od zarania dziejów ludzkość fascynował blask złota i możliwości, które daje bogactwo. Dowodem w naszym kręgu kulturowym są choćby mity o królu Midasie i wyprawie Argonautów po Złote Runo, choć akurat ten pierwszy jest bardziej przypowieścią ostrzegającą przed nadmierną chciwością. Także platońska legenda o Atlantydzie opisuje ten mityczny kontynent jako opływający w złoto i diamenty. Dziś chciałbym Wam przedstawić kilka złotych legend, które mają mniejsze lub większe oparcie w realnej historii. W większości wypadków istnienie tych złotych skarbów jest historycznym faktem, choć ich losy są nieznane. W tym zestawieniu biorę pod uwagę jedynie skarby i legendy, w których główną rolę odgrywało złoto, więc Bursztynową Komnatą zajmiemy się innym razem. Czytaj także: Kodeks Leicester – najdroższa książka w historii świata Złoto Templariuszy Jest to jedna z legend, która budzi największe emocje w całym zachodnim świecie. Templariusze, czyli Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, to jeden z trzech wielkich zakonów rycerskich powołanych do życia w Palestynie w okresie wojen krzyżowych. Choć ich główną rolą pozostawało chronienie pielgrzymów i walka z muzułmanami, zasłynęli przede wszystkim jako bankierzy. Indywidualni bracia nie posiadali własności, ale zakon zbił ogromną fortunę na usługach finansowych. Stworzyli jeden z pierwszych na świecie systemów pieniądza fiducjarnego, opartego na wekslach. Rycerz lub pielgrzym jadący do Ziemi Świętej wpłacał swoje pieniądze braciom w swoim lokalnym oddziale. W zamian dostawał kwit. Po zakończeniu podróży pokazywał kwit braciom w Jerozolimie, którzy wypłacali mu należną kwotę pomniejszoną o prowizję. W ten sposób zabezpieczano się przed utratą majątku podczas podróży. Templariusze szybko stali się potęgą gospodarczą. Posiadali nieruchomości w całej Europie i pożyczali pieniądze wszystkim, nawet władcom. To zresztą stało się przyczyną ich upadku. W 1307 r. francuski król Filip Piękny, zadłużony na potęgę u zakonników, oskarżył Templariuszy o herezję i aresztował całe kierownictwo zakonu, które spłonęło na stosie. Filipa spotkał niemały zawód. Udało mu się skonfiskować zakonne nieruchomości, ale bardzo liczył na podreperowanie budżetu zawartością skarbca Templariuszy, który okazał się niemal pusty. Co się stało z nieprzebranymi bogactwami? Podobno na krótko przed aresztowaniami z portu wyszła flota 50 statków, które wywiozły najcenniejsze bogactwa. Jej miejsce przeznaczenia (ani nawet ładunek) nie są znane. Jako miejsce lądowania podaje się najczęściej Szkocję, Gdańsk, a nawet Amerykę. To ostatnie stało się kanwą filmu Skarb Narodów, ale jest wyjątkowo mało prawdopodobne, bo działo się to niemal 200 lat przed Kolumbem, a Templariusze nie mieli powodów, by zapuszczać się na Atlantyk. Niektórzy nudni naukowcy twierdzą, że skarbów nie było, bo Templariusze woleli operacje bezgotówkowe i większość ich majątku stanowiły nieruchomości i wierzytelności. Ale kto by ich słuchał, skoro Skarb Templariuszy może być ukryty gdzieś w Polsce? Czytaj także: Destrukcyjnego wpływu czasu nie da się zatrzymać. Można zachować wierny obraz Skarby w Bosforze We wczesnym średniowieczu największą potęgą w basenie Morza Śródziemnego pozostawało Cesarstwo Rzymskie, ale to wschodnie, ze stolicą w Bizancjum. Przez lata władcy z tego miasta rządzili szlakami handlowymi i bogatymi prowincjami, ciągnąc niemałe profity, stąd określenie „bizantyjski przepych”. Pod koniec średniowiecza państwo zaczęło podupadać. Konflikty z krzyżowcami, najazdy Słowian i Węgrów, a przede wszystkim rosnąca potęga Turcji doprowadziły do upadku Konstantynopola w 1453 r., co wielu historyków uznaje za symboliczną datę końca średniowiecza. Turcja zapanowała nad cieśninami Bosfor i Dardanele. Jednak według legendy Turcy zdobyli w mieście znacznie mniej złota niż się spodziewali. Kiedy upadek miasta stawał się nieunikniony, najbogatsi mieszczanie mieli zebrać się pod osłoną nocy i zatopić swoje majątki w Cieśninie Bosfor w nadziei na późniejsze ich odzyskanie. Nie udało im się to. Nie potwierdziły tego żadne badania, ale wielu mieszkańców dzisiejszego Stambułu wciąż wierzy, że na dnie Bosforu czekają zagrzebane w mule skarby. Podobno słynna zatoka Złoty Róg wzięła swoją nazwę właśnie od zatopionego złota. Czytaj także: 10 najdroższych książek świata El Dorado Pierwsi odkrywcy Ameryki dowiedzieli się o pewnym tajemniczym rytuale rdzennych mieszkańców tego kontynentu. Otóż jedno z plemion w ramach inicjacji oklejało swojego wodza złotym pyłem i zanurzało w jednym z andyjskich jezior. Tak powstała legenda o El Dorado (z hiszpańskiego „el hombre dorado” to złoty człowiek). Pogłoska o niezwykłych bogactwach Indian oraz tajemniczym mieście ze złota ukrytym gdzieś w Amerykańskiej dżungli rozpaliła hiszpańskich konkwistadorów. Przez wieki do amazońskiej dżungli wyruszały wyprawy, które poszukiwały miasta, w którym domy, świątynie, ulice i wszystkie inne obiekty wykonane były ze złota. Oczywiście nikt nie zastanawiał się nad logicznością takiego rozwiązania budowlanego. Kolejni poszukiwacze bardzo pogłębili naszą wiedzę na temat wnętrza Ameryki Południowej, ale niestety przyczynili się również do wielu zbrodni na miejscowych plemionach indiańskich. W późniejszym czasie El Dorado zaczęto łączyć z inną legendą, której źródło jest znacznie bardziej wiarygodne. Czytaj także: Kronika Galla Anonima. Kolekcjonerskie wydanie i oryginalna inwestycja Złoto Inków Na początku XVI w. Francisco Pizarro i jego konkwistadorzy podbili potężne andyjskie imperium Inków. Pojmany władca tego państwa, Atahualpa, zobowiązał się zapłacić okup za swoje życie. Cena była niebagatelna, bo jego poddani mieli wypełnić komnatę złotem do wysokości na jaką sięgał, gdy unosił rękę do góry. Wkrótce z najdalszych górskich zakątków imperium zaczęło spływać złoto. Pizarro jednak złamał porozumienie i zabił Atahualpę. Na wieść o tym Inkowie wstrzymali ostatnią, ogromną dostawę kruszców. Według legendy ukryli je gdzieś w niedostępnej górskiej grocie. Szybko zaczęto łączyć legendę o złocie Inków z El Dorado. Poszukiwaczy mobilizował rzekomy dziennik Delverde, który powstał mniej więcej 50 lat później. Podobno Delverde był Hiszpanem ożenionym z Indianką. Ziomkowie żony zaprowadzili go do miejsca z nieprzebranymi bogactwami, które dało mu bogactwo. Czytaj także: Księgi kolekcjonerskie to biżuteria w bibliotece (wywiad) Podobno w XIX wieku dzięki tym wskazówkom miejsce schowania skarbu odkrył Barth Blake. W listach do domu donosił, że znalazł skarb, jednak w drodze powrotnej do Nowego Jorku wypadł za burtę i zaginął, więc jego twierdzenia pozostały niesprawdzone. Wielu poszukiwaczy skarbów było przekonanych, że skarb Inków znajdzie się w odkrytym na początku XX w. Machu Picchu w Peru, jednak tak się nie stało. Także skarb odkryty kilka lat temu przez archeologów w Jeziorze Titicaca okazał się znacznie starszy niż państwo Inków. Skarby Atahualpy czekają na odkrycie i rozpalają masową wyobraźnię. Pisarz Alfred Szklarski pozwolił je odkryć Tomkowi Wilmowskiemu w ramach swojego cyklu przygodowego dla młodzieży, ale polski podróżnik najwyraźniej nikomu nie zdradził sekretu. Legendy złotem pisane cz. 2 Photo by Al Soot on UnsplashDzisiaj zabierzemy Was w podróż po zaczarowanym świecie dawnych legend Poznania. W Historia Poznania, Wiadomości Dnia 21 maja, 2023. Na początku, nie sposób nie wspomnieć o jednym z najbardziej znanych symboli miasta – o Koziołkach na Ratuszu. Według legendy, kiedy w XIV wieku budowano ratusz, dwa koziątka uciekły z miejskiego targu.
Polskie legendy: O trzech świnkach w Karkonoszach Pewnego dnia Duch Gór Karkonosz znudzony chodzeniem po górach postanowił zejść do osad ludzi i poznać ich zwyczaje, pracę, radości i smutki. W tym celu przemienił się w młodego chłopaka i przybrał imię Janek. Tak przygotowany zszedł ze szczytów gór i udał się do wioski Piechowice. Tam rozpytywał się o jakieś zajęcie dla siebie, ale ze względu na młody wygląd mógł liczyć tylko na pracę przy pilnowaniu zwierząt. Zatrudnił się więc u jednego z gospodarzy przy wypasaniu świń. Wybrał go, gdyż człowiek ten wyglądał na zamożnego, posiadał duże stado zwierząt składające się ze stu sztuk i na pewno musiał być mądry skoro dorobił się takiego bogactwa. Nie wiedział jednak Karkonosz, że jego pracodawca słynie w okolicy ze swojego skąpstwa, a jego majątek zbudowany został na wykorzystywaniu innych ludzi. Dostał więc Duch Gór pod swoją opiekę podobnie jak inne pastuchy dziesięć świń. Poszedł je wypasać na pobliskich łąkach ogrzewanych promieniami słonecznymi i pachnących różnorodnym kwieciem. Gdy było mu za gorąco szukał cienia w gęstych lasach bogatych we wszelkiego rodzaju owoce. Gdy pasterz lub zwierzęta byli spragnieni zatrzymywali się nad krystalicznie czystymi potokami. Co tydzień pastuchy musiały wracać do pracodawcy, który kontrolował stan swoich zwierząt, ważył je i mierzył. Stadko Ducha Gór wyglądało nadzwyczaj zdrowo. Świnie były czyste i przybrały niezwykle dużo na wadze jak na tydzień wypasania. Zwolnił więc gospodarz jednego z pastuchów, a jego stado połączył ze zwierzętami Karkonosza. Po kilku dniach Janek przyprowadził swoje 20 świń do kontroli przez pracodawcę. Zwierzęta ponownie były w nienagannym stanie, a chłopiec nie wyglądał wcale na zmęczonego. Chciwemu gospodarzowi, aż oczy się zaświeciły na myśl ile może zarobić na tym pastuszku. Zwolnił kolejnych dwóch pracowników i ponownie powiększył stado Ducha Gór. Oczywiście pasterz musiał pracować wciąż za te same pieniądze. Po kolejnym tygodniu zgodnie z przewidywaniami świnie były w jeszcze lepszej formie. W ciągu kilku następnych dni chłopak pasł już całe stado chciwego gospodarza. Jesienią Karkonosz stwierdził, iż zobaczył w tym miejscu wszystko co chciał i czas ruszać w inne strony. Poszedł więc do gospodarza, oznajmił mu swoją decyzję i poprosił o należne pieniądze choć nie było ich za wiele. Chłop prosił Janka, aby został u niego jeszcze kilka miesięcy, proponował mu nawet podniesienie płacy o pół grosza. Duch Gór podjął jednak decyzję i nikt nie mógł jej zmienić. Nie spał i nie jadł chciwy gospodarz z udręki przez trzy dni. Myślał i myślał jak może zatrzymać chłopaka, aż wpadł na diabelski pomysł. Zakradł się nocą do stada świń. Porwał trzy z nich i wyprowadził na stok Szrenicy, gdzie uwiązał je do krzewu. Rano zaś udał się by porozmawiać z pastuchem. - Dobrze chłopcze, idź swoją drogą. Jednak zanim wypłacę Ci twoje pieniądze muszę sprawdzić czy dobrze wywiązałeś się ze swoich obowiązków - rzekł gospodarz. Kiedy przeliczyli świnie i okazało się, iż trzech z nich brakuje chłop udawał bardzo złego. Krzyczał, że Janek na pewno ukradł i sprzedał jego zwierzęta, że aby spłacić ten dług będzie teraz musiał pracować u niego przez najbliższe 10 lat. Tego było już za wiele dla Karkonosza. Przez długie tygodnie pracy poznał prawdziwe oblicze gospodarza i teraz bez trudu przejrzał jego plan. Przybrał swoją prawdziwą postać, porwał człowieka na szczyt Szrenicy. Kiedy już się tam znaleźli wskazał palcem krzaki w których były ukryte trzy świnki i szeptem wypowiedział zaklęcie. Zwierzęta zaczęły rosnąć, rosnąć i rosnąć. Kiedy przybrały rozmiar chat rozległ się huk. Świnki pękły, a na ich miejscu pojawiły się trzy wielkie, granitowe skały.